sobota, 28 lutego 2015

Five.

Przez cały trening myślałam tylko o tym co wydarzyło się zaledwie godzinę temu. Tysiąc razy powtarzałam tą sytuację w myślach i próbowałam zrozumieć co tak właściwie się stało. Jakiś koleś ukradł mi torebkę, groził mi pistoletem i gdy miał już nacisnąć spust nagle pojawił się Jonathan. Tej części nie rozumiałam najbardziej. Co do cholery Jonathan tam robił?!


- Masz to chyba twoje. - rzucił mi ją , a ja ledwo co ją załapałam.
- D - dzięki. - kiedy całe oszołomienie minęło musiałam poznać odpowiedź , na moją ostatnią wiadomość. - skąd masz mój numer ?
- Napisałem ci.
- No cóż , nauczyciel zabrał mi telefon , więc po prostu odpowiedz.
- Ciekawe co z tego będę miał. - udawał , że się zamyślił po czym głośno się roześmiał.
- Ugh , jesteś dupkiem. W ogóle co tu robisz ? Śledziłeś mnie ?
- Może.



Nie zaprzeczył, że mnie śledził, ale jaki miał ku temu powód? Nie mogłam się skupić, te myśli mnie prześladowały i nie dawały spokoju. Czym ja sobie na to zasłużyłam? To paranoja...kiedy tylko zajęcia się skończyły poszłam się przebrać. Nadal nie odzywałam się do Violii. To było takie chamskie, że nawet się nie spytała  mnie o zdanie. Dziewczyny przebierały się na drugim końcu pomieszczenia. Słyszałam ich głośne śmiechy, ale po chwili ucichły i szeptały coś między sobą patrząc na mnie od czasu do czasu.
- Layla! - krzyknęła Nicole. Odwróciłam głowę w ich stronę, obdarzając przyjaciółki wściekłym spojrzeniem. Nie powinnam gniewać się na Nik, ale nie mogłam tego opanować.
- Czego? - burknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że czekają aż się odezwę.
- Coś się stało? - spytała niepewnie Viola. Jeszcze miała czelność się mnie o to pytać.
- Hmm...no nie wiem. - podparłam brodę na palcach prawej dłoni udając zamyślenie. - chyba tylko to. że pewna osoba ma mój numer właśnie przez ciebie, Świta ci coś może?
Miałam nadzieję, że Jonathan mnie nie okłamał, bo wyszłabym na idiotkę. Chociaż bardzo prawdopodobne, że ona dała mu ten numer. W końcu spotykała się z tym całym Ismaelem.
- Och. - wyrwało jej się.
- Och?! Co ty sobie w ogóle myślałaś co?!
- Nie denerwuj się tak. Powiedzieli mi, że on chce się z tobą umówić, a ja po prostu chcę, żebyś znalazła sobie chłopaka.
- Mam chłopaka. - odparowałam niemal natychmiast. - więc po co to zrobiłaś? I ty się uważasz za przyjaciółkę....
- Ismael mi kazał. - wzruszyła ramionami jakby jej to nie obchodziło. Nicole stała obok niej nie rozumiejąc o co chodzi. Można to było odczytać z wyrazu jej twarzy.
- Gdyby kazał ci skoczyć z mostu też byś to zrobiła?! - dociekałam. Viola tylko krzywo się uśmiechnęła i podparła rękę na biodrze. Zawsze tak robi kiedy się złości.
- Poszłabym za nim w ogień. - roześmiałam się na całą szatnię. W tym momencie reszta baletnic, z którymi nie miałam zbyt dobrego kontaktu zwróciły uwagę na nas.
- Śmieszna jesteś. Ledwo go znasz. On cie nawet nie kocha. - chyba uderzyłam w jej czuły punkt, bo zamilkła i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Bałam się, że powiedziałam coś tak oczywistego. że nawet ona sama o tym wiedziała. Jednak nadal byłam na nią zła. Wzięłam torbę i wyszłam ze studia. Nie miałam telefonu ani samochodu, a znając Nicole po tym czego była świadkiem nie będzie taka miła i mnie nie odwiezie. Nie uśmiechało mi się wracanie samej po ciemku. Zaczęłam iść najszybciej jak umiałam. Kiedy przechodziłam przez park dostrzegłam grupkę ludzi. Byłam już blisko mojego domu.A żeby tam dojść musiałam przejść obok nich. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i wmówiłam sobie, że jestem odważna, że dam radę. Szybkim i pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Gdy przechodziłam obok nich ktoś zawołał mnie po imieniu. Znałam ten głos.
- Layla!
Obejrzałam się przez ramię. Była to dziewczyna z mojego liceum. Ładna murzynka o imieniu Nerrezza.
- Tak?
- Nie chcę ci nic mówić, ale jakaś blondyna całuje się właśnie z twoim chłopakiem.
- Co, proszę? - zapytałam nie wierząc w te słowa. Dereck całujący się z inną dziewczyną? Nie no to graniczyło z cudem.
- To co słyszałaś.
Odeszła w stronę starej huśtawki, na której huśtałam się często kiedy byłam małym dzieciakiem. Ruszyłam za nią. Aby w to uwierzyć musiałam zobaczyć to na własne oczy. Koło zardzewiałej huśtawki stały dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Przytuleni do siebie w gorącym pocałunku. Jego ręce spoczywały na jej tyłku, głaszcząc go delikatnie. Mocne światło z lampy ulicznej padało prosto na nich dzięki czemu mogłam się przekonać, że Nerrezza nie kłamała. Dereck nigdy mnie tak nie całował jak ją. Poczułam ukłucie zazdrości. Po kilku minutach odsunęli się od siebie. Wtedy mój chłopak zauważył mnie. Łzy stanęły mi w oczach.
- Wytłumaczę ci to. - powiedział, ale machnęłam na niego lekceważąco ręką dając mu znak, żeby się zamknął.
- Nic nie mów. Zniszczyłeś wszystko. To koniec. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Ale Layla...
- Koniec z nami.
Powoli się wycofywałam. Uciekłam od tych współczujących spojrzeń innych i od jego przepełnionych żalem oczu.
                                                      Będąc w domu zamknęłam się w pokoju. Jak on mógł mi to zrobić? Z kim ja się związałam. Niby to nie była jakaś wielka miłość, ale zdrada bolała jak cholera. Niektórzy się ze mnie śmiali, że taka dziewczyna jak ja jest z takim frajerem jak on. Zmieniłam go i proszę co dostałam w zamian. Straciłam czas. Nie kochał mnie. Po prostu chciał się stać popularny. Po tym co się dziś stało na pewno tak będzie. Złamał serce jednej z najbardziej popularnych lasek w szkole. Poniżył mnie przed swoimi znajomymi. Opadłam na łóżko i położyłam głowę na poduszce. Płakałam i płakałam. Poduszka powoli stawała się czarna od tuszu do rzęs. Szkoda, że nie użyłam dziś wodoodpornego. Ktoś wszedł do mojego pokoju bez pukania. Okazało się, że to moja mama. Podniosłam się do pozycji siedzącej wycierając nos i oczy w rękawy bluzki. Mama usiadła obok mnie i pogłaskała mnie po włosach. Zawsze tak robiła kiedy płakałam, bądź byłam smutna.
- Powiesz mi co się stało ? - przemówiła po długiej ciszy.
- Nie.
- Kochanie...będzie ci lżej na sercu. Powiedz mi wszystko.
- Gdybym ci to opowiedziała rozpadłabym się jeszcze raz.
- Rozumiem. - wyjęła z kieszeni spodni mój telefon i wcisnęła mi go w rękę. - Następnym razem nie będę taka miła i nie oddam ci go od razu.
Po tych słowach opuściła mój pokój i znów zostałam sama. Podsumowując ten dzień był on jednym z najgorszych w moim życiu. Zaczynając od zabrania mi telefonu kończąc na napadnięciu i zdradzie Derecka. Wzięłam z szafy szare dresy i luźną różową bokserkę i poszłam się umyć. Prysznic ukoił moje zszarpane nerwy. Powoli wracałam do siebie. Przebrałam się i związałam włosy w niechlujnego koka. Wybrałam numer Kaylii i czekałam aż odbierze. Nie odebrała. Spróbowałam jeszcze raz i raz, a za każdym razem włączała się poczta głosowa. Miałam w zwyczaju, że jeśli ktoś nie odbierał telefonu to dzwoniłam aż dana osoba odbierze. Po dwudziestu minutach słuchania ciągle "Tu Kayla nie mogę w tej chwili odebrać zostaw wiadomość" cisnęłam telefonem o podłogę, Nic mu się nie stało. Położyłam się do spania. Natychmiast odpłynęłam w krainę snu.
                                                                       Obudziła mnie komórka wyjąca na cały dom "Up in the air" co oznaczało, że ktoś do mnie dzwonił. Przetarłam oczy i z ociąganiem odebrałam.
- Halo?
- Dzwoniłaś do mnie.
- Nie żeby coś Kayla, ale która jest godzina? - zapytałam.
- Jakoś po drugiej, a co? - no ona chyba sobie ze mnie żartuje. Dla pewność sprawdziłam na telefonie i faktycznie była druga dwadzieścia dwa. - Ciebie przypadkiem coś nie boli? Nie wyśpię się przez ciebie!~
- Właściwie to boli mnie głowa. Dzięki za troskę. To powiesz mi po co dzwoniłaś czy nie?
- Dereck mnie zdradził. - tym razem nie płakałam. Zamierzałam pokazać temu frajerowi, że ze mną się nie zadziera.
- Wooow, trzymasz się jakoś?
- Tak. W sumie to to nie była jakaś wielka miłość. Zwykłe zauroczenie.
- No tak, ale upokorzył cię, dlatego pytam czy wszystko ok. - jak ona mnie dobrze rozumie.
- Mam plan.
Po drugiej stronie słuchawki zrobiło się nagle cicho. Moi przyjaciele nauczyli się, że kiedy mówię, że mam plan to nie wróży to nic dobrego.
- Okeej?
- A więc pomożesz mi w tym i nie chcę słyszeć, że nie będziesz się w to mieszać. Zrobimy tak, że więcej nie pokaże się w tej szkole. A teraz dobranoc.
- Lubię cię taką Davidson. - odpowiedziała, a ja wyobraziłam sobie jak uśmiecha się sama do siebie. Kochała mścić się na mało wartościowych ludziach, którzy zachodzili nam za skórę. Rozłączyłam się.


Od Autorki: Trochę krótki wyszedł, ale chyba jest ok. Ten rozdział miał się pojawić na walentynki, ale nie było tu nic specjalnego na tą okazję. Chciałabym was prosić o komentarze. Pozytywne, ale też te negatywne. To mnie bardzo motywuje do dalszego pisania. Pozdrawiam ;))