czwartek, 2 kwietnia 2015

Six.

                                  Po tym jak skończyłam rozmawiać z przyjaciółką nie mogłam zasnąć, więc włączyłam sobie telewizor i oglądałam jakieś głupie hiszpańskie telenowele. Zawsze gdy byłam na dwa miesiące u babci to oglądałyśmy to gówno. Około szóstej rano zachciało mi się spać, ale niestety nie mogłam po prostu położyć się i odpłynął w krainę snów, bo miałam obowiązki. A mianowicie szkołe. Bardzo nie chciałam tam iść przez to co się wczoraj stało. Założę się, że wszyscy już o tym wiedzą. Ludzie bedą patrzeć się na mnie jak na wyrzutka, bo poddałam się uczuciom. Ubrałam się szybko myśląc o zemście na Derecku. Nie miałam ochoty na śniadanie, więc zostałam u siebie w pokoju. Siedziałam na łóżku i układałam sobie w myślach plan. Posiadałam kilka opcji. Albo schowam swoją dumę i wrócę do niego, a potem zrobię mu to co on mi, lub po prostu upokorze go na oczach wszystkich. Koniecznie musiałam to obgadać z Kaylą. Moje rozmyślania przerwał pojedynczy sygnał oznaczający, ze dostałam wiadomość. Odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Skrycie miałam nadzieje, że to Jonathan do mnie napisał. Jednak spotkało mnie rozczarowanie, ponieważ napisała do mnie Izzy. Tylko nie ona, błagam. Pomyślałam i odczytałam wiadomość. Do największej płotkary w szkole dotarły najnowsze wieści. 

Od: Plotkareczki Izzy
"Współczuje ci, ale wiedziałam, że tak będzie. Masz czego chciałaś. Kocham.

Miałam ochotę jej przyłożyć. Gdy wybiła siódma zeszłam na dół wiedząc, że mama nie zdąży mi wcisnąć śniadania. 
- Dzień dobry. - przywitałam ją jednych z tych pięknych, wymuszonych uśmiechów. 
- Dzień dobry córeczko. Czemu wróciłas wczoraj tak późno?
- Coś mnie zatrzymało.
- A mogę wiedzieć co? - jedną rękę położyła na blacie a druga oparła na biodrze. O nie, ona już nie odpuści. Ale nie miałam zamiaru jej się zwierzać.
- Coś. - powtórzyłam z nadzieją, że się odczepi, ale nie ona musiała drążyć to dalej. 
- Jak ten "coś" ma na imię? 
- Już nie ma. - odcielam się.
- Czyli był ktoś? 
- Mamoo.. - powiedziałam stanowczo przeciągając "o". 
- Uprawialiście seks?
- Zdradził mnie. 
- Ale spaliście ze sobą? - drążyła jakby najważniejszy był seks. 
- Czy ty słyszałas co ja powiedziałam? Mój chłopak mnie zdradził! Mam ci to przeliterowac czy jak?! - straciłam nad sobą kontrole i rzucilam o podłogę szklanką, która trzymałam w ręce. 
- Layla uspokój się! Przykro mi, że tak się stało, ale to nie upoważnia cię do takiego zachowania! Posprzątaj to teraz. - podała mi zmiotke i szufelke. Prychnelam cicho. Odłożyłam to na blat i chwyciłam swoją torbę. 
- Myślałam, że przyjmiesz się tym, ale dla ciebie liczy się tylko to czy jestem dziewicą. - Rzucilam ze łzami w oczach po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
               Dzwonek na przerwę był moim wybawieniem. Właśnie w tym momencie, kiedy pani Maths chciała wziąć mnie do tablicy rozbrzmiał dzwonek. Głupi ma zawsze szczęście i tyle. Szukałam Kaylii po całej szkole i nie mogłam jej znaleźć. Byłam dosłownie wszędzie. Na hali, na podwórku, w damskiej toalecie w sumie byłam nawet w męskiej, bo kto ją tam wie. Jednak nigdzie jej nie znalazłam. Przystanelam przy oknie opierając ręce na parapecie. Przeczesałam włosy. Ok, angielski to moja przedostatnia lekcja czyli, że za mniej niż dwie godziny będę zmuszona wrócić do domu. Bolało mnie zachowanie mojej mamy. Wystarczyło by zwykłe przytulanie, a nie to co ona odstawiła. Dla niej liczyło się jedynie to czy się puszczam. Po tym co się stało płakałam cała drogę do szkoły, a ludzie w metrze gapili się na mnie jak na dziwoląga. Przestałam tak prawie cała przerwę. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Zaczerwienione oczy, spuszczona głowa, rozczochrane włosy. To wszystko sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Nagle ktoś lekko szturchnął mnie w ramie. 
- Co jest? - Kayla jak zawsze od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Uśmiechnełam się. Na nią zawsze można było liczyć. No prawie zawsze, ale to już możemy pominąć. 
- Kłótnia z matką.
- Powiedziałaś jej o tym, prawda?
- Nie miałam wyboru, gdybym jej nie powiedziała pewnie bym dostała karę.
- Będzie dobrze. - pogłaskała mnie po plecach. Próbowała mnie pocieszyć, ale z marnym skutkiem. 
- Layla! Layla! 
Słysząc swoje imię od razu spojrzałam w stronę osoby wołającej mnie. Była to jakaś dziewczyna z drugiej klasy. Nie znałam jej imienia, ale wiedziałam, że to jedna z koleżanek Derecka.
- Tak? - starałam się być uprzejma. Nie wyszło. 
- Musisz pójść ze mną. 
- Po co? - zapytałam zdezorientowana.
- Bo musisz. Wytłumacze ci po drodze.
Chciałam ruszyć za nią, ale Kayla złapała mnie za nadgarstek.
- Ona nigdzie nie idzie. Znam wasz plan. Chcecie ją upokorzyć, bo zostawiła waszego ukochanego kolegę Derecka. To takie żałosne. 
- Bo rzuciła go jakby nigdy nic dla niej nie znaczył! On był z tobą taki szczęśliwy. - wzdrygnelam się na te słowa przysyłając oczy.
- On nie jest święty. Zdradził ją z jakaś plastikową blondyneczką na jej oczach, a ty go jeszcze bronisz. To takie żałosne. - kontynuowała Kayla. W takich kłótniach zawsze wygrywała. Szatynka zamilkła na chwile szukając słów, które skłonią mnie do pójścia z nią. Po chwili przerwała ciszę między nami, a to co usłyszałam wbiło mnie w ziemie. 
- Pociął się przez ciebie.
- Co za cipa. - skomentowała moja ukochana przyjaciółka. 
- Nie czujesz się winna? 
Stałam tam z zamkniętymi oczami nie wiedząc co zrobić. Teraz na pewno z nią nie pójdę. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle i nie chciały opuścić moich ust. Nagle zadzwonił mój telefon. Otworzyłam oczy. Jonathan. Moje serce zamarło. Czego on chciał? Pobiegłam szybko do damskiej na dół i zamknęłam się w kabinie. Dopiero wtedy odebrałam. 
- Myślałem już, że nie odbierzesz. - usłyszałam jego seksowny, zachrypnięty głos. 
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Spotkać się. 
- Jestem w szkole. 
- No i co z tego? Urwij się.
- Łatwo ci mówić. - westchnęłam poirytowana. 
- Podjade po ciebie. 
- Nie, nie mogę tego zrobić. Spotkajmy się po moich lekcjach. - o Boże co ja robię. Chyba postradałam zmysły, że mu to zaproponowałam. 
- Podaj adres. 
Powiedziałam mu gdzie co jest i pożegnaliśmy się. To spotkanie mogło odmienić wszystko co do tej pory mi się przytrafiło. Wychodząc z toalety myślałam o tym co zrobię kiedy po mnie przyjedzie. Przynajmniej zabierze mnie zdała od tego koszmaru zwanego moim życiem i mojej bipolarnej matki. Może jednak wszystko będzie dobrze? 

Od Autorki: A więc tak kochani. Życzę wam ciepłych, rodzinnych świąt i dobrego jedzenia. Wreszcie doczekaliśmy się szósteczki. Mam nadzieje, że rozdział nie jest aż tak kiepski jak mi się wydaje. Pozdrawiam mojego/moją askową/askowego fana/fankę. Ujawnij się w końcu 💖💖👌


sobota, 28 lutego 2015

Five.

Przez cały trening myślałam tylko o tym co wydarzyło się zaledwie godzinę temu. Tysiąc razy powtarzałam tą sytuację w myślach i próbowałam zrozumieć co tak właściwie się stało. Jakiś koleś ukradł mi torebkę, groził mi pistoletem i gdy miał już nacisnąć spust nagle pojawił się Jonathan. Tej części nie rozumiałam najbardziej. Co do cholery Jonathan tam robił?!


- Masz to chyba twoje. - rzucił mi ją , a ja ledwo co ją załapałam.
- D - dzięki. - kiedy całe oszołomienie minęło musiałam poznać odpowiedź , na moją ostatnią wiadomość. - skąd masz mój numer ?
- Napisałem ci.
- No cóż , nauczyciel zabrał mi telefon , więc po prostu odpowiedz.
- Ciekawe co z tego będę miał. - udawał , że się zamyślił po czym głośno się roześmiał.
- Ugh , jesteś dupkiem. W ogóle co tu robisz ? Śledziłeś mnie ?
- Może.



Nie zaprzeczył, że mnie śledził, ale jaki miał ku temu powód? Nie mogłam się skupić, te myśli mnie prześladowały i nie dawały spokoju. Czym ja sobie na to zasłużyłam? To paranoja...kiedy tylko zajęcia się skończyły poszłam się przebrać. Nadal nie odzywałam się do Violii. To było takie chamskie, że nawet się nie spytała  mnie o zdanie. Dziewczyny przebierały się na drugim końcu pomieszczenia. Słyszałam ich głośne śmiechy, ale po chwili ucichły i szeptały coś między sobą patrząc na mnie od czasu do czasu.
- Layla! - krzyknęła Nicole. Odwróciłam głowę w ich stronę, obdarzając przyjaciółki wściekłym spojrzeniem. Nie powinnam gniewać się na Nik, ale nie mogłam tego opanować.
- Czego? - burknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że czekają aż się odezwę.
- Coś się stało? - spytała niepewnie Viola. Jeszcze miała czelność się mnie o to pytać.
- Hmm...no nie wiem. - podparłam brodę na palcach prawej dłoni udając zamyślenie. - chyba tylko to. że pewna osoba ma mój numer właśnie przez ciebie, Świta ci coś może?
Miałam nadzieję, że Jonathan mnie nie okłamał, bo wyszłabym na idiotkę. Chociaż bardzo prawdopodobne, że ona dała mu ten numer. W końcu spotykała się z tym całym Ismaelem.
- Och. - wyrwało jej się.
- Och?! Co ty sobie w ogóle myślałaś co?!
- Nie denerwuj się tak. Powiedzieli mi, że on chce się z tobą umówić, a ja po prostu chcę, żebyś znalazła sobie chłopaka.
- Mam chłopaka. - odparowałam niemal natychmiast. - więc po co to zrobiłaś? I ty się uważasz za przyjaciółkę....
- Ismael mi kazał. - wzruszyła ramionami jakby jej to nie obchodziło. Nicole stała obok niej nie rozumiejąc o co chodzi. Można to było odczytać z wyrazu jej twarzy.
- Gdyby kazał ci skoczyć z mostu też byś to zrobiła?! - dociekałam. Viola tylko krzywo się uśmiechnęła i podparła rękę na biodrze. Zawsze tak robi kiedy się złości.
- Poszłabym za nim w ogień. - roześmiałam się na całą szatnię. W tym momencie reszta baletnic, z którymi nie miałam zbyt dobrego kontaktu zwróciły uwagę na nas.
- Śmieszna jesteś. Ledwo go znasz. On cie nawet nie kocha. - chyba uderzyłam w jej czuły punkt, bo zamilkła i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Bałam się, że powiedziałam coś tak oczywistego. że nawet ona sama o tym wiedziała. Jednak nadal byłam na nią zła. Wzięłam torbę i wyszłam ze studia. Nie miałam telefonu ani samochodu, a znając Nicole po tym czego była świadkiem nie będzie taka miła i mnie nie odwiezie. Nie uśmiechało mi się wracanie samej po ciemku. Zaczęłam iść najszybciej jak umiałam. Kiedy przechodziłam przez park dostrzegłam grupkę ludzi. Byłam już blisko mojego domu.A żeby tam dojść musiałam przejść obok nich. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i wmówiłam sobie, że jestem odważna, że dam radę. Szybkim i pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Gdy przechodziłam obok nich ktoś zawołał mnie po imieniu. Znałam ten głos.
- Layla!
Obejrzałam się przez ramię. Była to dziewczyna z mojego liceum. Ładna murzynka o imieniu Nerrezza.
- Tak?
- Nie chcę ci nic mówić, ale jakaś blondyna całuje się właśnie z twoim chłopakiem.
- Co, proszę? - zapytałam nie wierząc w te słowa. Dereck całujący się z inną dziewczyną? Nie no to graniczyło z cudem.
- To co słyszałaś.
Odeszła w stronę starej huśtawki, na której huśtałam się często kiedy byłam małym dzieciakiem. Ruszyłam za nią. Aby w to uwierzyć musiałam zobaczyć to na własne oczy. Koło zardzewiałej huśtawki stały dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Przytuleni do siebie w gorącym pocałunku. Jego ręce spoczywały na jej tyłku, głaszcząc go delikatnie. Mocne światło z lampy ulicznej padało prosto na nich dzięki czemu mogłam się przekonać, że Nerrezza nie kłamała. Dereck nigdy mnie tak nie całował jak ją. Poczułam ukłucie zazdrości. Po kilku minutach odsunęli się od siebie. Wtedy mój chłopak zauważył mnie. Łzy stanęły mi w oczach.
- Wytłumaczę ci to. - powiedział, ale machnęłam na niego lekceważąco ręką dając mu znak, żeby się zamknął.
- Nic nie mów. Zniszczyłeś wszystko. To koniec. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Ale Layla...
- Koniec z nami.
Powoli się wycofywałam. Uciekłam od tych współczujących spojrzeń innych i od jego przepełnionych żalem oczu.
                                                      Będąc w domu zamknęłam się w pokoju. Jak on mógł mi to zrobić? Z kim ja się związałam. Niby to nie była jakaś wielka miłość, ale zdrada bolała jak cholera. Niektórzy się ze mnie śmiali, że taka dziewczyna jak ja jest z takim frajerem jak on. Zmieniłam go i proszę co dostałam w zamian. Straciłam czas. Nie kochał mnie. Po prostu chciał się stać popularny. Po tym co się dziś stało na pewno tak będzie. Złamał serce jednej z najbardziej popularnych lasek w szkole. Poniżył mnie przed swoimi znajomymi. Opadłam na łóżko i położyłam głowę na poduszce. Płakałam i płakałam. Poduszka powoli stawała się czarna od tuszu do rzęs. Szkoda, że nie użyłam dziś wodoodpornego. Ktoś wszedł do mojego pokoju bez pukania. Okazało się, że to moja mama. Podniosłam się do pozycji siedzącej wycierając nos i oczy w rękawy bluzki. Mama usiadła obok mnie i pogłaskała mnie po włosach. Zawsze tak robiła kiedy płakałam, bądź byłam smutna.
- Powiesz mi co się stało ? - przemówiła po długiej ciszy.
- Nie.
- Kochanie...będzie ci lżej na sercu. Powiedz mi wszystko.
- Gdybym ci to opowiedziała rozpadłabym się jeszcze raz.
- Rozumiem. - wyjęła z kieszeni spodni mój telefon i wcisnęła mi go w rękę. - Następnym razem nie będę taka miła i nie oddam ci go od razu.
Po tych słowach opuściła mój pokój i znów zostałam sama. Podsumowując ten dzień był on jednym z najgorszych w moim życiu. Zaczynając od zabrania mi telefonu kończąc na napadnięciu i zdradzie Derecka. Wzięłam z szafy szare dresy i luźną różową bokserkę i poszłam się umyć. Prysznic ukoił moje zszarpane nerwy. Powoli wracałam do siebie. Przebrałam się i związałam włosy w niechlujnego koka. Wybrałam numer Kaylii i czekałam aż odbierze. Nie odebrała. Spróbowałam jeszcze raz i raz, a za każdym razem włączała się poczta głosowa. Miałam w zwyczaju, że jeśli ktoś nie odbierał telefonu to dzwoniłam aż dana osoba odbierze. Po dwudziestu minutach słuchania ciągle "Tu Kayla nie mogę w tej chwili odebrać zostaw wiadomość" cisnęłam telefonem o podłogę, Nic mu się nie stało. Położyłam się do spania. Natychmiast odpłynęłam w krainę snu.
                                                                       Obudziła mnie komórka wyjąca na cały dom "Up in the air" co oznaczało, że ktoś do mnie dzwonił. Przetarłam oczy i z ociąganiem odebrałam.
- Halo?
- Dzwoniłaś do mnie.
- Nie żeby coś Kayla, ale która jest godzina? - zapytałam.
- Jakoś po drugiej, a co? - no ona chyba sobie ze mnie żartuje. Dla pewność sprawdziłam na telefonie i faktycznie była druga dwadzieścia dwa. - Ciebie przypadkiem coś nie boli? Nie wyśpię się przez ciebie!~
- Właściwie to boli mnie głowa. Dzięki za troskę. To powiesz mi po co dzwoniłaś czy nie?
- Dereck mnie zdradził. - tym razem nie płakałam. Zamierzałam pokazać temu frajerowi, że ze mną się nie zadziera.
- Wooow, trzymasz się jakoś?
- Tak. W sumie to to nie była jakaś wielka miłość. Zwykłe zauroczenie.
- No tak, ale upokorzył cię, dlatego pytam czy wszystko ok. - jak ona mnie dobrze rozumie.
- Mam plan.
Po drugiej stronie słuchawki zrobiło się nagle cicho. Moi przyjaciele nauczyli się, że kiedy mówię, że mam plan to nie wróży to nic dobrego.
- Okeej?
- A więc pomożesz mi w tym i nie chcę słyszeć, że nie będziesz się w to mieszać. Zrobimy tak, że więcej nie pokaże się w tej szkole. A teraz dobranoc.
- Lubię cię taką Davidson. - odpowiedziała, a ja wyobraziłam sobie jak uśmiecha się sama do siebie. Kochała mścić się na mało wartościowych ludziach, którzy zachodzili nam za skórę. Rozłączyłam się.


Od Autorki: Trochę krótki wyszedł, ale chyba jest ok. Ten rozdział miał się pojawić na walentynki, ale nie było tu nic specjalnego na tą okazję. Chciałabym was prosić o komentarze. Pozytywne, ale też te negatywne. To mnie bardzo motywuje do dalszego pisania. Pozdrawiam ;))

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Four.

                  Resztę weekendu przesiedziałam w samotności w moim pokoju. Bałam się , że rodzice zauważą ogromnego siniaka , który zdobił mój prawy policzek. Nakładałam tonę pudru jednak to nic nie dawało i nadal widać było , ciemnofioletowy ślad. Z tego właśnie powodu nie schodziłam na dół. Jednak w poniedziałek musiałam się ruszyć. Żołądek podszedł mi do gardła kiedy schodziłam cichutko po schodach. Przywitałam się mamę pięknym uśmiechem , ale to nie odwróciło jej uwagi od mojego policzka. Starła mi kilka warstw podkładu , żeby móc przyjrzeć się temu bardziej , a ja czułam jak żołądek mi się skręca.
- Skąd to masz ? - zapytała tonem , który mógłby zabić.
- Ja...przywaliłam sobie drzwiami. - wybełkotałam , mając nadzieję , że uwierzy w tą bajeczkę. Kątem oka dostrzegłam grymas rozbawienia na jej twarzy.
- Następnym razem bądź bardziej ostrożniejsza , przy otwieraniu drzwi.
Kuchnię wypełnił jej szczery śmiech. Czyli kupiła to. Nie wiem , dlaczego tak bardzo mi ufała. Może przez to , że byłam jej jedyną córeczką. Zjadłam szybko śniadanie , chwyciłam torbę i już miałam pognać na stację metra , gdy mój telefon zawibrował dwa razy dając mi tym do zrozumienia , że dostałam wiadomość. Nicole napisała mi , że po mnie podjedzie. Och , jak słodko. Odpisałam jej i czekałam aż zajedzie pod mój dom. Minęło tylko kilka minut , a pod moim domem zaparkował czarny mercedes. Czyżby jej rodzice zafundowali jej nowe autko ? Na to wyglądało. Zazdrościłam jej , że ma już swoje auto , a ja jeszcze będę musiała czekać , bóg wie jak długo. Choć starałam się ze wszystkich sił , nie lubiłam się uczyć i uważał , że nie jest mi to za bardzo potrzebne. Marzyła mi się wielka kariera prima baleriny.
- Prezent od rodziców ?
- Dziadków. - odparła , a w jej głosie pobrzmiewała nutka radości. - a tak w ogóle jesteś zaproszona na urodziny mojej babci.
- Kiedy to jest ?
- Za dwa tygodnia. A - wskazała na mnie palcem - obowiązkowe jest sari.
Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jej rodzina była strasznie przywiązana do ojczyzny. Jedyną osobą , która nie chodziła w tradycyjnym stroju była ona sama.
- Ej skąd ja mam wziąć sari ?
- Och , nie martw się tym - machnęłam lekceważąco ręką - mam całkiem sporą kolekcję. Z chęcią ci jedno oddam.
Uśmiechnęłam się szeroko. Miło było , że przynajmniej nie musiałam wydawać kasy na strój na uroczystość.
                    Lekcje mijały szybko i nudno. Na geografii pan Marco próbował nam podyktować cały temat , żebyśmy mieli się z czego uczyć na kartkówkę. Nienawidził korzystać z podręczników , bo zawsze znajdował tam jakieś błędy. Właśnie opowiadał nam jedną z tych swoich "śmiesznych" historii kiedy mój ekran się rozjaśnił , co zasygnalizowało mi , że dostałam SMS-a. Jednym , dyskretnym ruchem otworzyłam go i aż mnie zamurowało.

Od : Nieznany
Mała , spotkajmy się dziś o trzeciej.
Jonathan

Nie no to chyba były jakieś żarty. Po pierwsze co z tego , że mnie uratował skoro , najpierw zrobił mi krzywdę. Po drugie nie chciałam spotykać się z jakimś niebezpiecznym typem. Bałam się go. Pamiętałam wszystko aż za dobrze , żeby tak po prostu rzucać się na głęboką wodę.

Do : Nieznany
Skąd masz mój numer ?

Czekając na odpowiedź zapisałam go sobie w kontaktach. Długo myślałam nad nazwą , taką żeby do niego pasowała. Był bardzo przystojny , ale też przerażający. Postanowiłam , że zapiszę go jako "Sexy , dangerous boy". Tak zdecydowanie do niego pasowało. Niechcący od ciszyłam telefon i w chwili kiedy przysłał mi odpowiedź nauczyciel zorientował się ,  że SMS-uje na lekcji i zabrał mi telefon.
- Niech twoi rodzice zgłoszą się po niego do sekretariatu.
No super. Nie dość , że nie dowiem się kto był na tyle głupi , żeby dać jemu mój nr , to jeszcze dostanę szlaban za nie uważanie na lekcji. Resztę lekcji bazgrałam coś na tyle zeszytu. Gdy tylko zadzwonił dzwonek zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych. Żeby rozładować całą swoją złość trzasnęłam drzwiczkami swojej szafki do której schowałam nie potrzebne mi książki.
- Whoa , Layla co się stało ?
Nagle u mojego boku pojawiła się Kayla. Miała niesamowite wyczucie czasu. Poszłyśmy na stołówkę i wzięłyśmy sobie po puszcze dietetycznej coli i udałyśmy się w najmniej oblegany korytarz w całej szkole.
- Dobra , a teraz mów czemu jesteś taka wkurzona.
- Pamiętasz tego kolesia , co mnie trzymał za nadgarstki na imprezie ?
- Ten ciemny blondyn , co ochrzaniał potem Ismaela ?
- Taa , właśnie o niego chodzi. No więc , nie wiadomo skąd ma mój numer i napisał do mnie z propozycją spotkania się i kiedy miałam się dowiedzieć kto dał mu mój numer to pan Marco zorientował się , że nie uważam i zabrał mi telefon , no i moi rodzice będą musieli go odebrać.
- Czekaj , czekaj co ? Ten chłopak chciał się z tobą spotkać ? Żartujesz sobie ze mnie ?
- Nie. Mówię serio.
- Poszłabyś na to spotkanie ?
Spojrzałam na nią jakby miała pięć głów po czym roześmiałam się szyderczo.
- Zwariowałaś ? - spoważniałam - Jest niebezpieczny. Nie jest kimś z kim chciałabym się widywać.
- Jest przystojny - powiedziała , nieśmiało.
- Wiem , jest wspaniały. - westchnęłam w rozmarzeniu. No co ? Chyba , żadna dziewczyna nie oparła bym się takiemu chłopakowi jak on.
- Jeju , ślinisz się na samą myśl o nim.
- Wcale , że nie ! Nie jestem nim  zainteresowana. Koniec tematu.
Żadna z nas nic nie miała już do powiedzenia. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Ciekawe czy zauważyła , że Jonathan opuścił imprezę praktycznie w tym samym czasie co ja. Nie chciałam o to pytać , bo musiałabym jej tłumaczyć skąd o tym wiem , a tego chciałam uniknąć najbardziej na świecie. Kayla wydała z siebie cichy krzyk i pogładziła lekko mój policzek.
- Oni ci to zrobili ?
- To nic takiego. - odparłam , modląc się , żeby nie spojrzała na moje nadgarstki. Wyglądały sto razy gorzej niż twarz , ale je można było łatwo ukryć pod luźnym swetrem na długi rękaw.
- Oni cię pobili. I ty uważasz , że to nic takiego ? Co na to twoi rodzice ?
- Tata nie zauważył , a mamie powiedziałam , że uderzyłam się drzwiami.
- I uwierzyła ? - zmarszczył brwi. Według moich przyjaciół moja mama wiedziała kiedy kłamię , a kiedy mówię prawdę. Najwidoczniej jej radar na kłamstwa się dziś rozładował.
- No , powiedziała mi nawet , żebym następnym razem uważała przy otwieraniu drzwi.
Roześmiałyśmy się obie. Ta wymówka , była tak marna , że aż śmieszna. Jeszcze zabawniejsze było to , że moja czujna rodzicielka dała się na to nabrać. Zadzwonił dzwonek i musiałyśmy zmierzyć się z kolejną koszmarną lekcją.
- Co masz teraz ? - zapytałam z nadzieją , że ma chemię.
- Matmę. - wydęła usta w podkówkę. Przytuliłam ją i rozeszłyśmy się w swoje strony. Jedyne czego teraz na prawdę chciałam to znaleźć się na zajęciach baletowych.
                                                          Słońce znajdowało się wysoko na niebie , rzucając promienie , które dawały przyjemne ciepło. Rozkoszowałam się tym idąc to studia. Zostaliśmy zwolnieni z ostatniej lekcji , ponieważ nasz nauczyciel miał poważy wypadek samochodowy i dyrekcja nie mogła znaleźć nikogo na zastępstwo. Wybrałam się na pieszo do studia , przekonała mnie ta piękna pogoda. Po za tym miałam jeszcze jakieś półtorej godziny do rozpoczęcia się zajęć. Akurat zostanie mi pół godziny na przebranie się. Los Angeles było pięknym miastem , ale tak bardzo różniło się od Nowego Jorku. W Nowym Jorku mieszkałam pięć lat. Nie wiele pamiętałam z tych lat , ponieważ po przeprowadzce do L.A wpadłam pod samochód i leżałam w śpiączce przez kilka dni. Skończyło się to utratą pamięci. Zdołałam sobie przypomnieć tylko jak wyglądało miasto , z kim się przyjaźniłam i nasze stare mieszkanie. Jednak reszta pozostawała dla mnie zagadką. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam kilka dziewczyn z mojej klasy , które nie za bardzo lubiłam. Machały do mnie i krzyczały , żebym do nich podeszła , ale tak jak mówiłam nie przepadałam za nimi , więc szłam dalej przed siebie. Po godzinnym spacerze wreszcie dotarłam na miejsce. Drzwi do studia były zamknięte. Zdziwiłam się , bo zawsze był tu ktoś o tej porze , żebyśmy mogły się przebrać. Usiadłam na schodach i położyłam torebkę obok siebie. Nawet nie zauważyłam kiedy jakiś  chłopak podbiegł i ukradł mi torebkę. Zorientowałam się dopiero wtedy kiedy , był już jakieś pięć metrów ode mnie.
- Hej ! - krzyknęłam za nim. - oddaj to , moje !
Kiedy nie zatrzymał się rzuciłam się za nim w pościg. Wyczuł to i odwrócił się do mnie z czymś czarnym i podłużnym w ręce. Dopiero po chwili mój mózg zarejestrował co to jest. Trzymał pistolet , a  palce na spuście. Jedno pociągnięcie a już po mnie.
- Zaczynasz nie z tą osobą co trzeba , Matters.
Głos dochodził z bardzo bliska. Odwróciłam się. Za mną stał Jonathan. Był bez broni , ale chłopak , który mnie okradł wyglądał jakby zobaczyć ducha. Upuścił pistolet , który z brzękiem odbił się od chodnika.
- Nie boję się ciebie. - wydukał. Kłamał to było jasne. Jonathan odsunął mnie na bok i podszedł do chłopaka. Walnął go kilka razy w brzuch i w szczękę. Ciosy zwaliły go z nóg. Mój obrońca , kopnął go jeszcze kilka razy w żebra i schylił się po moją torebkę.
- Masz to chyba twoje. - rzucił mi ją , a ja ledwo co ją załapałam.
- D - dzięki. - kiedy całe oszołomienie minęło musiałam poznać odpowiedź , na moją ostatnią wiadomość. - skąd masz mój numer ?
- Napisałem ci.
- No cóż , nauczyciel zabrał mi telefon , więc po prostu odpowiedz.
- Ciekawe co z tego będę miał. - udawał , że się zamyślił po czym głośno się roześmiał.
- Ugh , jesteś dupkiem. W ogóle co tu robisz ? Śledziłeś mnie ?
- Może.
Przewróciłam oczami. Jego radość gwałtownie przemieniła się w złość.
- Nie przewracaj tymi ślicznymi oczami na mnie. - wskazał na siebie. - następnym razem tego pożałujesz.
- Grozisz mi ? - w moim głosie pobrzmiewało niedowierzenie. Znaczy się wiedziałam , że jest przerażający , okrutny i w ogóle , ale nie myślałam , że mógłby mi grozić.
- W pewny sensie tak.
- Powiesz mi skąd masz mój numer ? - dociekałam. Jeśli myślał , że sobie to odpuszczę to się gorzko pomylił. Ja nigdy nie odpuszczam.
- Layla ! - krzyknęła do mnie dziewczyna , a po głosie rozpoznałam , że to Viola. Stała razem z naszą trenerką przed drzwiami. - Chodź , musimy się przebrać. - najwidoczniej pani Vivienne nieco się spóźniała. Chciałam odejść , ale Jonathan mnie zatrzymał.
- Właśnie ona mi dała twój numer. - wskazał na Violę , a ja poczułam , że nie jestem wstanie niczego z siebie wykrztusić. Pobiegłam do studia , żeby być jak najdalej niego. Już ja sobie porozmawiam z Violą. Zemsta będzie słodka.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Three.

                                            Impreza dopiero się rozkręcała. Chodziłam po ogrodzie Kaylii z piwem w ręku i myślałam o wszystkim i niczym. Nie chciało mi się ani tańczyć , ani brać udziału w jakiś zabawach , organizowanych przez DJ -a. Zdziwiło mnie to , że rodzice dziewczyny wynajęli nam Dj-a. Tylko szkoda , że nie był jakiś dobry , tylko taki średni. W ogóle nie nakręcał imprezy i swoimi remixami , nie zachęcił mnie do tańca. Wręcz przeciwnie. Starałam się uciec od tego okropnego brzmienia jak najdalej. Usiadłam na plastikowym krzesełku dla dzieci i przyglądałam się wszystkiemu z daleka. Impreza ledwo się zaczęła , a niektórzy już wymiotowali , a inni jeszcze wlewali w siebie różne drinki. Gdzie nie gdzie można było dostrzec grupki palące marihuane. Branie udziału w jaraniu maryśki uważałam za totalną głupotę. Nienawidziłam używek. Czasami , zazwyczaj na imprezie zdarzało mi się wypić kilka piw , ale to wszystko. To nawet na mnie nie działało. Po za tym nie chciałam podpaść rodzicom. Dopiero co mama dała mi moją upragnioną wolność. Stracić ją w jedną noc ? Och , nie to całkiem nie w moim stylu. Nie byłam głupia. Przez szklane drzwi łączące ogród z salonem widziałam jak Izzy i Viola tańczą na stole. Inne dziewczyny tańczyły seksownie , albo z chłopakami , albo chłopcy patrzyli jak one się ruszają. Nie łudziłam się , że mój chłopak Dereck przyjdzie tutaj. Wysłałam mu SMS-em adres , prosząc , żeby przyszedł , bo chciałam spędzić z nim trochę czasu. Nie odpisał mi , więc stwierdziłam , że nie przyjdzie. Zdziwiona tym faktem to nie byłam. Żyliśmy w dwóch różnych światach. On , kochał naukę i miał same dobre oceny. Jedyne co robił popołudniami to czytał książki historyczne i uczył się do testów. Był ulubieńcem nauczycieli. Ja , wręcz przeciwnie. Nauka była dla mnie męczarnią. Dostawałam marne oceny , a całe popołudnia spędzałam na balecie. Właściwie to nie wiedziałam , dlaczego z nim jestem. Chodziliśmy kiedyś razem do jednego gimnazjum. Wtedy jeszcze dobrze się uczyłam i spodobał mi się , ale chyba wtedy stwierdził , że jestem dla niego za brzydka. Może i robił za klasowego kujona , ale brzydki to on nie był. Rozmyślając o Derecku i o naszym związku wypiłam całe piwo. Postanowiłam się trochę zabawić. Mimo tego , że muzyka to istna porażka mogłam się przecież dać ponieść tak jak inni i po prostu się dobrze bawić. Dołączyłam do moich przyjaciół. Z nimi przy najgorszej piosence bawiłam się wspaniale. Przy remixie "Gangnam Style" (jezu to już było takie stare i nie modne , że prawie wszyscy zrobili sobie przerwę) do środka weszła pewna grupka chłopaków. Każdy bez wyjątku miał na nosie okulary przeciwsłoneczne a na głowach full capy. Naszą uwagę szczególnie zwrócił chłopak o włosach ciemnych jak noc i śniadej karnacji. Był strasznie podobny do Ismaela , ale przez te okulary nie miałam pewności czy to on. Po minie Violii stwierdziłam , że ona myśli o tym samym. Patrząc na niego lekko zmarszczyła brwi. Zamarłyśmy kiedy nas mijali. Wyszli przez szklane drzwi do ogrodu , w moje poprzednie miejsce pobytu.
- Ale przystojniaki ! - krzyknęła Nicole. Cała ona.
- Nie. - zaprotestowałam. - Nie Nik przestań, Wam też się wydawało , że widziałyście Ismaela czy mam jakieś zwidy ? - zwróciłam się do niej i Violii.
- Ej , laski przepraszam , że przeszkadzam , ale kim do cholery jest Ismael ? - Kayla była wkurzona. Ja też bym się wściekła na jej miejscu. W końcu jacyś obcy faceci przyszli na jej imprezę. Równie dobrze mogli być płatnymi zabójcami , a my mogłyśmy o tym nie wiedzieć. Przez dłuższą chwilę , żadna z nas się nie odzywała. W końcu Viola zdobyła się na odwagę.
- Ten chłopak był tak strasznie do niego podobny , ale to nie mógł być on. Przecież wyjechał. Aaaa Ismael jest moim chłopakiem.
- Super ! Nasza cnotka Violetta , ma szybciej chłopaka niż ja. - rozśmieszyło mnie to. Mimo całej tej złości Kayla nadal potrafiła żartować. Chociaż kto ją tam wie. Ona i Viola za sobą nie przepadały. Utrzymywały przyjacielskie stosunki , ale z dystansem do siebie.
- Sprawdźmy czy to on. Co nam szkodzi ? - powiedziałam.
- O nie. Nawet nie wiesz kim oni są. Masz się do nich nie zbliżać.
Och no...Kay  jako moja najlepsza przyjaciółka zawsze najbardziej się o mnie martwiła. Moje pomysły zazwyczaj bardzo ją irytowały i miała ochotę mnie kopnąć w twarz. Zawsze byłam z tego powodu zadowolona , że mam kogoś takiego jak ona. Dziś , wcale się z tego nie cieszyłam. Jednak zostałam i tańczyłam dalej , co chwila spoglądając w ich stronę. Zauważyłam , że kilka chłopaków też nam się przygląda ,ciemny blondyn i brunet podobny do Ismaela. Czułam się nieco skrępowana pod spojrzeniem nieznajomych. W pewnej chwili Kayla zaczęła mieć napady astmy od nadmiernego wysiłku. Potrzebowała wody i świeżego powietrza. Jason , który do tej pory nie robił nic tylko siedział na kanapie pobiegł do kuchni po szklankę wody , a ja wyprowadziłam przyjaciółkę na zewnątrz. Wypiła wodę jednym haustem i łapczywie łapała powietrze. Poklepałam ją po plecach , dodając w ten sposób otuchy. Usiadłam obok niej na bujanej , drewnianej huśtawce.
- Lepiej ci ?
- Myślisz , że kim oni są ? - rzuciła wzrokiem w stronę tajemniczych gości.
- Nie mam pojęcia. Może płatnymi zbójcami , może dilerami , a może po prostu znajomymi kogoś od nas z klasy.
- Sprawdźmy to.
- Whoa , whoa. Kayla czy ja jestem nienormalna czy ty mi niedawno zakazałaś to zrobić ? Huh ?
- Chyba jesteś nienormalna. - westchnęła i wstała czekając aż zrobię to samo. - Już dobrze się czuję. Chodź. - poruszyła palcami w powietrzu , chcąc mnie tym zmusić do pójścia z nią. Poddałam się i po prostu poszłam ,  tak jak chciała. Nieznajomi pili alkohol i rozmawiali cicho tak , że nikt oprócz ich grona nie słyszał , o czym mówili.
- Uuu patrzcie jakieś panienki do nas przyszły. Czego chcesz skarbie ? - zwrócił się do Kayli chłopak o rudych włosach.
- Raczej to ja powinnam o to spytać. To mój dom , moja impreza , więc...co tu robicie ?
- Bawimy się , masz z tym jakiś problem ? - wtrącił ciemny blondyn , który obserwował nas jak tańczyłyśmy.
- Tak mam. Nikt was tu nie zapraszał.
- Ooo , schowaj te pazurki mała.
- Zaraz tymi pazurkami - pomachała mu przed twarzą swoimi idealnie pomalowanymi na czarno paznokciami. - rozetnę ci twarz , jeśli w tej sekundzie się stąd nie wyniesiesz. - zagroziła.
- Już się boję.
- Powinieneś.
Nagle blondyn wstał i chwycił ją mocno w talii przypierając do ściany. Cały jego spokój , zastąpiła nie wyobrażalna złość. W tej chwili bałam się , że on może jej zrobić krzywdę.
- Posłuchaj suko , nie będziesz mi mówić co mam robić. Nie obchodzi mnie , że to twój dom. Wyjdę kiedy będę miał na to ochotę. Zrozumiałaś czy mam ci to przeliterować ?
Pokiwała głową na znak , że rozumie. Puścił ją , a ona osunęła się na ziemię kompletnie zszokowana. Żaden z naszych znajomych nie zwrócił uwagi na tę sytuację. Było tu tyle ludzi , a nikt nie zareagował na to , że jakiś chłopak rzuca dziewczyną o ścianę.
- Jon idziemy. - odezwał się brunet , spoglądając w stronę salonu. Rozpoznałam go po głosie. Wcześniej nie miałam pewności. Teraz , na sto procent wiedziałam , że miałam rację. Szybkim ruchem zdjęłam mu okulary.
- O hej. Jak tam wyjazd udany ?
- Ah , ty. Jak tam moja piękna , ma się dobrze ?
- Oszukałeś ją. - zarzuciłam mu. - wcale nie wyjechałeś.
- Masz rację, Oszukałem ją i nic ci do tego.
- Okej. Tylko wiesz co ? Nie zdziw się jak z tobą za chwilę zerwie.
Odwróciłam się , żeby odejść , ale ten sam chłopak co przyparł Kayle do ściany wykręcił mi nadgarstki  tak , że nie mogłam ruszyć się o krok. To jak mocno mnie trzymał sprawiało mi ogromny ból.
- Puść mnie. - jęknęłam. Czułam się jakby płonęły. Ismael podszedł bliżej mnie i chwycił za podbródek , tak że nie mogłam opuścić wzroku.
- Nic jej nie powiesz. Jasne ?
- Nie. Jesteś draniem. Od naszego pierwszego spotkania wiedziałam  , że oznaczasz kłopoty. Jesteś nic nie znaczącym idiotą.
Niespodziewanie mój policzek zapłonął. Odrzuciło mnie tak , że moja głowa wsparta była , teraz ,  o ramię blondyna. Mój wzrok błądził po znajomych twarzach. Blondyn mnie puścił i upadłam na miękką trawę. Potrzebowałam tylko chwilę , żeby zarejestrować co się właśnie stało. Uciekając do środka usłyszałam tylko jak ten co mnie trzymał za nadgarstki wrzeszczy na Ismaela.
- Stary , jak mogłeś być tak głupi , żeby ją uderzyć ?! Jak mogłeś uderzyć dziewczynę ?!
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. - odparował chłopak Violii.
- Dobrze wiesz kim ona jest. Lepiej nie podnoś na nią ręki następnym razem , bo pożałujesz Hariri. Zmywamy się !
Weszłam do środka. O czym on mówił ? Wzięłam swoją torebkę i postanowiłam pojechać metrem do domu. Kayla próbowała mnie powstrzymać. Bezskutecznie. Czekając na pociąg , obejrzałam swoją twarz. Nie prezentowało się to dobrze. Przyłożyłam do niego dłoń , a łzy momentalnie spłynęły mi po twarzy. Pociąg spóźniał się dziesięć minut. Na stacji nie było nikogo oprócz mnie. Było strasznie późno , a już nie raz słyszało się historie o porwanych dziewczynach w L.A. Gdyby ktoś teraz spróbował coś mi zrobić. Nie wytrzymałabym tego. Po dwudziestu minutach zaczęłam szczerze wątpić w to , że metro przyjedzie. Usiadłam na brudnej ziemi , przeklinając całą dzisiejszą noc. Dopiero rozglądając się po stacji , upewniając się , że jestem bezpieczna zauważyłam grupkę pijanych , na oko trzydziestoletnich facetów , którzy szli w moją stronę. Podniosłam się i ruszyłam szybkim krokiem na górę. Zaczęli mnie wołać , widząc , że uciekam. W takich sytuacjach jak ta  strach przejmował kontrolę nad moim ciałem. Zesztywniała nie mogłam nawet poruszyć palcami u rąk. Stanęłam w miejscu. Niespodziewanie , ni stąd ni zowąd na stacji pojawił się ten blondyn z imprezy. Spacerował sobie po opustoszałej stacji z glockiem w ręku. Zauważył pijanych facetów i sparaliżowaną mnie na końcu peronu i podbiegł do mnie.
- Ej to nasza panienka ! Znajdź sobie inną ! - krzyknął do niego jeden z mężczyzn. Chłopak wystrzelił z pistoletu celując w ścianę za grupką pijaków. Spłoszeni , na chwilę odwrócili ode mnie uwagę.
- Masz jak wrócić do domu ? - spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Odwiozę cię. Chodź.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - zaprotestowałam , gdy tylko odzyskałam kontrolę nad ciałem.
- No , jeśli wolisz zostać zgwałcona to sobie zostań. Chciałem być miły , ale nie lubię być miły na siłę.  - wystarczyło tylko jedno spojrzenie w stronę facetów , żebym podjęła decyzję dopóki chłopak nie odszedł.
- Odwieź mnie , proszę.
Nic nie mówiąc ruszył przed siebie , a ja za nim. Białe lamborgini wyglądało jak ze snu. Marzyłam o tym samochodzie. Miałam go dostać pod koniec roku za dobre stopnie , których nie udawało mi się dostawać. Gdzieś w głębi cieszyłam się , że mam okazję przejechać się tym cudeńkiem. Podałam mu mój adres i więcej się do siebie nie odezwaliśmy. Nie zapomniałam mu tego , co zdarzyło się w ogrodzie.
- Jak masz na imię ? - zapytał mnie , kiedy dotarliśmy na miejsce.
- Layla.
- Jonathan miło mi.
- A mi nie. Dziękuję za podwózkę.
Trzasnęłam drzwiami samochodu i po chwili znalazłam się w moim ukochanym domu. Wreszcie bezpieczna. Ta noc , mogłam to przyznać , to jedna z najgorszych w moim życiu.