poniedziałek, 19 stycznia 2015

Four.

                  Resztę weekendu przesiedziałam w samotności w moim pokoju. Bałam się , że rodzice zauważą ogromnego siniaka , który zdobił mój prawy policzek. Nakładałam tonę pudru jednak to nic nie dawało i nadal widać było , ciemnofioletowy ślad. Z tego właśnie powodu nie schodziłam na dół. Jednak w poniedziałek musiałam się ruszyć. Żołądek podszedł mi do gardła kiedy schodziłam cichutko po schodach. Przywitałam się mamę pięknym uśmiechem , ale to nie odwróciło jej uwagi od mojego policzka. Starła mi kilka warstw podkładu , żeby móc przyjrzeć się temu bardziej , a ja czułam jak żołądek mi się skręca.
- Skąd to masz ? - zapytała tonem , który mógłby zabić.
- Ja...przywaliłam sobie drzwiami. - wybełkotałam , mając nadzieję , że uwierzy w tą bajeczkę. Kątem oka dostrzegłam grymas rozbawienia na jej twarzy.
- Następnym razem bądź bardziej ostrożniejsza , przy otwieraniu drzwi.
Kuchnię wypełnił jej szczery śmiech. Czyli kupiła to. Nie wiem , dlaczego tak bardzo mi ufała. Może przez to , że byłam jej jedyną córeczką. Zjadłam szybko śniadanie , chwyciłam torbę i już miałam pognać na stację metra , gdy mój telefon zawibrował dwa razy dając mi tym do zrozumienia , że dostałam wiadomość. Nicole napisała mi , że po mnie podjedzie. Och , jak słodko. Odpisałam jej i czekałam aż zajedzie pod mój dom. Minęło tylko kilka minut , a pod moim domem zaparkował czarny mercedes. Czyżby jej rodzice zafundowali jej nowe autko ? Na to wyglądało. Zazdrościłam jej , że ma już swoje auto , a ja jeszcze będę musiała czekać , bóg wie jak długo. Choć starałam się ze wszystkich sił , nie lubiłam się uczyć i uważał , że nie jest mi to za bardzo potrzebne. Marzyła mi się wielka kariera prima baleriny.
- Prezent od rodziców ?
- Dziadków. - odparła , a w jej głosie pobrzmiewała nutka radości. - a tak w ogóle jesteś zaproszona na urodziny mojej babci.
- Kiedy to jest ?
- Za dwa tygodnia. A - wskazała na mnie palcem - obowiązkowe jest sari.
Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jej rodzina była strasznie przywiązana do ojczyzny. Jedyną osobą , która nie chodziła w tradycyjnym stroju była ona sama.
- Ej skąd ja mam wziąć sari ?
- Och , nie martw się tym - machnęłam lekceważąco ręką - mam całkiem sporą kolekcję. Z chęcią ci jedno oddam.
Uśmiechnęłam się szeroko. Miło było , że przynajmniej nie musiałam wydawać kasy na strój na uroczystość.
                    Lekcje mijały szybko i nudno. Na geografii pan Marco próbował nam podyktować cały temat , żebyśmy mieli się z czego uczyć na kartkówkę. Nienawidził korzystać z podręczników , bo zawsze znajdował tam jakieś błędy. Właśnie opowiadał nam jedną z tych swoich "śmiesznych" historii kiedy mój ekran się rozjaśnił , co zasygnalizowało mi , że dostałam SMS-a. Jednym , dyskretnym ruchem otworzyłam go i aż mnie zamurowało.

Od : Nieznany
Mała , spotkajmy się dziś o trzeciej.
Jonathan

Nie no to chyba były jakieś żarty. Po pierwsze co z tego , że mnie uratował skoro , najpierw zrobił mi krzywdę. Po drugie nie chciałam spotykać się z jakimś niebezpiecznym typem. Bałam się go. Pamiętałam wszystko aż za dobrze , żeby tak po prostu rzucać się na głęboką wodę.

Do : Nieznany
Skąd masz mój numer ?

Czekając na odpowiedź zapisałam go sobie w kontaktach. Długo myślałam nad nazwą , taką żeby do niego pasowała. Był bardzo przystojny , ale też przerażający. Postanowiłam , że zapiszę go jako "Sexy , dangerous boy". Tak zdecydowanie do niego pasowało. Niechcący od ciszyłam telefon i w chwili kiedy przysłał mi odpowiedź nauczyciel zorientował się ,  że SMS-uje na lekcji i zabrał mi telefon.
- Niech twoi rodzice zgłoszą się po niego do sekretariatu.
No super. Nie dość , że nie dowiem się kto był na tyle głupi , żeby dać jemu mój nr , to jeszcze dostanę szlaban za nie uważanie na lekcji. Resztę lekcji bazgrałam coś na tyle zeszytu. Gdy tylko zadzwonił dzwonek zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych. Żeby rozładować całą swoją złość trzasnęłam drzwiczkami swojej szafki do której schowałam nie potrzebne mi książki.
- Whoa , Layla co się stało ?
Nagle u mojego boku pojawiła się Kayla. Miała niesamowite wyczucie czasu. Poszłyśmy na stołówkę i wzięłyśmy sobie po puszcze dietetycznej coli i udałyśmy się w najmniej oblegany korytarz w całej szkole.
- Dobra , a teraz mów czemu jesteś taka wkurzona.
- Pamiętasz tego kolesia , co mnie trzymał za nadgarstki na imprezie ?
- Ten ciemny blondyn , co ochrzaniał potem Ismaela ?
- Taa , właśnie o niego chodzi. No więc , nie wiadomo skąd ma mój numer i napisał do mnie z propozycją spotkania się i kiedy miałam się dowiedzieć kto dał mu mój numer to pan Marco zorientował się , że nie uważam i zabrał mi telefon , no i moi rodzice będą musieli go odebrać.
- Czekaj , czekaj co ? Ten chłopak chciał się z tobą spotkać ? Żartujesz sobie ze mnie ?
- Nie. Mówię serio.
- Poszłabyś na to spotkanie ?
Spojrzałam na nią jakby miała pięć głów po czym roześmiałam się szyderczo.
- Zwariowałaś ? - spoważniałam - Jest niebezpieczny. Nie jest kimś z kim chciałabym się widywać.
- Jest przystojny - powiedziała , nieśmiało.
- Wiem , jest wspaniały. - westchnęłam w rozmarzeniu. No co ? Chyba , żadna dziewczyna nie oparła bym się takiemu chłopakowi jak on.
- Jeju , ślinisz się na samą myśl o nim.
- Wcale , że nie ! Nie jestem nim  zainteresowana. Koniec tematu.
Żadna z nas nic nie miała już do powiedzenia. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Ciekawe czy zauważyła , że Jonathan opuścił imprezę praktycznie w tym samym czasie co ja. Nie chciałam o to pytać , bo musiałabym jej tłumaczyć skąd o tym wiem , a tego chciałam uniknąć najbardziej na świecie. Kayla wydała z siebie cichy krzyk i pogładziła lekko mój policzek.
- Oni ci to zrobili ?
- To nic takiego. - odparłam , modląc się , żeby nie spojrzała na moje nadgarstki. Wyglądały sto razy gorzej niż twarz , ale je można było łatwo ukryć pod luźnym swetrem na długi rękaw.
- Oni cię pobili. I ty uważasz , że to nic takiego ? Co na to twoi rodzice ?
- Tata nie zauważył , a mamie powiedziałam , że uderzyłam się drzwiami.
- I uwierzyła ? - zmarszczył brwi. Według moich przyjaciół moja mama wiedziała kiedy kłamię , a kiedy mówię prawdę. Najwidoczniej jej radar na kłamstwa się dziś rozładował.
- No , powiedziała mi nawet , żebym następnym razem uważała przy otwieraniu drzwi.
Roześmiałyśmy się obie. Ta wymówka , była tak marna , że aż śmieszna. Jeszcze zabawniejsze było to , że moja czujna rodzicielka dała się na to nabrać. Zadzwonił dzwonek i musiałyśmy zmierzyć się z kolejną koszmarną lekcją.
- Co masz teraz ? - zapytałam z nadzieją , że ma chemię.
- Matmę. - wydęła usta w podkówkę. Przytuliłam ją i rozeszłyśmy się w swoje strony. Jedyne czego teraz na prawdę chciałam to znaleźć się na zajęciach baletowych.
                                                          Słońce znajdowało się wysoko na niebie , rzucając promienie , które dawały przyjemne ciepło. Rozkoszowałam się tym idąc to studia. Zostaliśmy zwolnieni z ostatniej lekcji , ponieważ nasz nauczyciel miał poważy wypadek samochodowy i dyrekcja nie mogła znaleźć nikogo na zastępstwo. Wybrałam się na pieszo do studia , przekonała mnie ta piękna pogoda. Po za tym miałam jeszcze jakieś półtorej godziny do rozpoczęcia się zajęć. Akurat zostanie mi pół godziny na przebranie się. Los Angeles było pięknym miastem , ale tak bardzo różniło się od Nowego Jorku. W Nowym Jorku mieszkałam pięć lat. Nie wiele pamiętałam z tych lat , ponieważ po przeprowadzce do L.A wpadłam pod samochód i leżałam w śpiączce przez kilka dni. Skończyło się to utratą pamięci. Zdołałam sobie przypomnieć tylko jak wyglądało miasto , z kim się przyjaźniłam i nasze stare mieszkanie. Jednak reszta pozostawała dla mnie zagadką. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam kilka dziewczyn z mojej klasy , które nie za bardzo lubiłam. Machały do mnie i krzyczały , żebym do nich podeszła , ale tak jak mówiłam nie przepadałam za nimi , więc szłam dalej przed siebie. Po godzinnym spacerze wreszcie dotarłam na miejsce. Drzwi do studia były zamknięte. Zdziwiłam się , bo zawsze był tu ktoś o tej porze , żebyśmy mogły się przebrać. Usiadłam na schodach i położyłam torebkę obok siebie. Nawet nie zauważyłam kiedy jakiś  chłopak podbiegł i ukradł mi torebkę. Zorientowałam się dopiero wtedy kiedy , był już jakieś pięć metrów ode mnie.
- Hej ! - krzyknęłam za nim. - oddaj to , moje !
Kiedy nie zatrzymał się rzuciłam się za nim w pościg. Wyczuł to i odwrócił się do mnie z czymś czarnym i podłużnym w ręce. Dopiero po chwili mój mózg zarejestrował co to jest. Trzymał pistolet , a  palce na spuście. Jedno pociągnięcie a już po mnie.
- Zaczynasz nie z tą osobą co trzeba , Matters.
Głos dochodził z bardzo bliska. Odwróciłam się. Za mną stał Jonathan. Był bez broni , ale chłopak , który mnie okradł wyglądał jakby zobaczyć ducha. Upuścił pistolet , który z brzękiem odbił się od chodnika.
- Nie boję się ciebie. - wydukał. Kłamał to było jasne. Jonathan odsunął mnie na bok i podszedł do chłopaka. Walnął go kilka razy w brzuch i w szczękę. Ciosy zwaliły go z nóg. Mój obrońca , kopnął go jeszcze kilka razy w żebra i schylił się po moją torebkę.
- Masz to chyba twoje. - rzucił mi ją , a ja ledwo co ją załapałam.
- D - dzięki. - kiedy całe oszołomienie minęło musiałam poznać odpowiedź , na moją ostatnią wiadomość. - skąd masz mój numer ?
- Napisałem ci.
- No cóż , nauczyciel zabrał mi telefon , więc po prostu odpowiedz.
- Ciekawe co z tego będę miał. - udawał , że się zamyślił po czym głośno się roześmiał.
- Ugh , jesteś dupkiem. W ogóle co tu robisz ? Śledziłeś mnie ?
- Może.
Przewróciłam oczami. Jego radość gwałtownie przemieniła się w złość.
- Nie przewracaj tymi ślicznymi oczami na mnie. - wskazał na siebie. - następnym razem tego pożałujesz.
- Grozisz mi ? - w moim głosie pobrzmiewało niedowierzenie. Znaczy się wiedziałam , że jest przerażający , okrutny i w ogóle , ale nie myślałam , że mógłby mi grozić.
- W pewny sensie tak.
- Powiesz mi skąd masz mój numer ? - dociekałam. Jeśli myślał , że sobie to odpuszczę to się gorzko pomylił. Ja nigdy nie odpuszczam.
- Layla ! - krzyknęła do mnie dziewczyna , a po głosie rozpoznałam , że to Viola. Stała razem z naszą trenerką przed drzwiami. - Chodź , musimy się przebrać. - najwidoczniej pani Vivienne nieco się spóźniała. Chciałam odejść , ale Jonathan mnie zatrzymał.
- Właśnie ona mi dała twój numer. - wskazał na Violę , a ja poczułam , że nie jestem wstanie niczego z siebie wykrztusić. Pobiegłam do studia , żeby być jak najdalej niego. Już ja sobie porozmawiam z Violą. Zemsta będzie słodka.

2 komentarze:

  1. Boże przyznam się że czytałam ten rozdział co dwie linijki,ale trafiając na słowo sari po prostu się cofnęłam. Musiałam. Wiesz jak ja kocham Indie! I po to byłu ci te informacje? Huhu oby tak dalej duperko z Rwl

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj! :)
    Jeśli potrzebujesz zwiastuna na swojego bloga to serdecznie zapraszam tutaj. ^^
    dolina-zwiastunow.blogspot.com
    Postaramy się sprostać wszystkim Twoim wymaganiom. :)
    Pozdrawiam!
    PS. Przepraszam, że pod postem, ale nie mogłam znaleźć spamu. :c

    OdpowiedzUsuń