poniedziałek, 19 stycznia 2015

Four.

                  Resztę weekendu przesiedziałam w samotności w moim pokoju. Bałam się , że rodzice zauważą ogromnego siniaka , który zdobił mój prawy policzek. Nakładałam tonę pudru jednak to nic nie dawało i nadal widać było , ciemnofioletowy ślad. Z tego właśnie powodu nie schodziłam na dół. Jednak w poniedziałek musiałam się ruszyć. Żołądek podszedł mi do gardła kiedy schodziłam cichutko po schodach. Przywitałam się mamę pięknym uśmiechem , ale to nie odwróciło jej uwagi od mojego policzka. Starła mi kilka warstw podkładu , żeby móc przyjrzeć się temu bardziej , a ja czułam jak żołądek mi się skręca.
- Skąd to masz ? - zapytała tonem , który mógłby zabić.
- Ja...przywaliłam sobie drzwiami. - wybełkotałam , mając nadzieję , że uwierzy w tą bajeczkę. Kątem oka dostrzegłam grymas rozbawienia na jej twarzy.
- Następnym razem bądź bardziej ostrożniejsza , przy otwieraniu drzwi.
Kuchnię wypełnił jej szczery śmiech. Czyli kupiła to. Nie wiem , dlaczego tak bardzo mi ufała. Może przez to , że byłam jej jedyną córeczką. Zjadłam szybko śniadanie , chwyciłam torbę i już miałam pognać na stację metra , gdy mój telefon zawibrował dwa razy dając mi tym do zrozumienia , że dostałam wiadomość. Nicole napisała mi , że po mnie podjedzie. Och , jak słodko. Odpisałam jej i czekałam aż zajedzie pod mój dom. Minęło tylko kilka minut , a pod moim domem zaparkował czarny mercedes. Czyżby jej rodzice zafundowali jej nowe autko ? Na to wyglądało. Zazdrościłam jej , że ma już swoje auto , a ja jeszcze będę musiała czekać , bóg wie jak długo. Choć starałam się ze wszystkich sił , nie lubiłam się uczyć i uważał , że nie jest mi to za bardzo potrzebne. Marzyła mi się wielka kariera prima baleriny.
- Prezent od rodziców ?
- Dziadków. - odparła , a w jej głosie pobrzmiewała nutka radości. - a tak w ogóle jesteś zaproszona na urodziny mojej babci.
- Kiedy to jest ?
- Za dwa tygodnia. A - wskazała na mnie palcem - obowiązkowe jest sari.
Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jej rodzina była strasznie przywiązana do ojczyzny. Jedyną osobą , która nie chodziła w tradycyjnym stroju była ona sama.
- Ej skąd ja mam wziąć sari ?
- Och , nie martw się tym - machnęłam lekceważąco ręką - mam całkiem sporą kolekcję. Z chęcią ci jedno oddam.
Uśmiechnęłam się szeroko. Miło było , że przynajmniej nie musiałam wydawać kasy na strój na uroczystość.
                    Lekcje mijały szybko i nudno. Na geografii pan Marco próbował nam podyktować cały temat , żebyśmy mieli się z czego uczyć na kartkówkę. Nienawidził korzystać z podręczników , bo zawsze znajdował tam jakieś błędy. Właśnie opowiadał nam jedną z tych swoich "śmiesznych" historii kiedy mój ekran się rozjaśnił , co zasygnalizowało mi , że dostałam SMS-a. Jednym , dyskretnym ruchem otworzyłam go i aż mnie zamurowało.

Od : Nieznany
Mała , spotkajmy się dziś o trzeciej.
Jonathan

Nie no to chyba były jakieś żarty. Po pierwsze co z tego , że mnie uratował skoro , najpierw zrobił mi krzywdę. Po drugie nie chciałam spotykać się z jakimś niebezpiecznym typem. Bałam się go. Pamiętałam wszystko aż za dobrze , żeby tak po prostu rzucać się na głęboką wodę.

Do : Nieznany
Skąd masz mój numer ?

Czekając na odpowiedź zapisałam go sobie w kontaktach. Długo myślałam nad nazwą , taką żeby do niego pasowała. Był bardzo przystojny , ale też przerażający. Postanowiłam , że zapiszę go jako "Sexy , dangerous boy". Tak zdecydowanie do niego pasowało. Niechcący od ciszyłam telefon i w chwili kiedy przysłał mi odpowiedź nauczyciel zorientował się ,  że SMS-uje na lekcji i zabrał mi telefon.
- Niech twoi rodzice zgłoszą się po niego do sekretariatu.
No super. Nie dość , że nie dowiem się kto był na tyle głupi , żeby dać jemu mój nr , to jeszcze dostanę szlaban za nie uważanie na lekcji. Resztę lekcji bazgrałam coś na tyle zeszytu. Gdy tylko zadzwonił dzwonek zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych. Żeby rozładować całą swoją złość trzasnęłam drzwiczkami swojej szafki do której schowałam nie potrzebne mi książki.
- Whoa , Layla co się stało ?
Nagle u mojego boku pojawiła się Kayla. Miała niesamowite wyczucie czasu. Poszłyśmy na stołówkę i wzięłyśmy sobie po puszcze dietetycznej coli i udałyśmy się w najmniej oblegany korytarz w całej szkole.
- Dobra , a teraz mów czemu jesteś taka wkurzona.
- Pamiętasz tego kolesia , co mnie trzymał za nadgarstki na imprezie ?
- Ten ciemny blondyn , co ochrzaniał potem Ismaela ?
- Taa , właśnie o niego chodzi. No więc , nie wiadomo skąd ma mój numer i napisał do mnie z propozycją spotkania się i kiedy miałam się dowiedzieć kto dał mu mój numer to pan Marco zorientował się , że nie uważam i zabrał mi telefon , no i moi rodzice będą musieli go odebrać.
- Czekaj , czekaj co ? Ten chłopak chciał się z tobą spotkać ? Żartujesz sobie ze mnie ?
- Nie. Mówię serio.
- Poszłabyś na to spotkanie ?
Spojrzałam na nią jakby miała pięć głów po czym roześmiałam się szyderczo.
- Zwariowałaś ? - spoważniałam - Jest niebezpieczny. Nie jest kimś z kim chciałabym się widywać.
- Jest przystojny - powiedziała , nieśmiało.
- Wiem , jest wspaniały. - westchnęłam w rozmarzeniu. No co ? Chyba , żadna dziewczyna nie oparła bym się takiemu chłopakowi jak on.
- Jeju , ślinisz się na samą myśl o nim.
- Wcale , że nie ! Nie jestem nim  zainteresowana. Koniec tematu.
Żadna z nas nic nie miała już do powiedzenia. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Ciekawe czy zauważyła , że Jonathan opuścił imprezę praktycznie w tym samym czasie co ja. Nie chciałam o to pytać , bo musiałabym jej tłumaczyć skąd o tym wiem , a tego chciałam uniknąć najbardziej na świecie. Kayla wydała z siebie cichy krzyk i pogładziła lekko mój policzek.
- Oni ci to zrobili ?
- To nic takiego. - odparłam , modląc się , żeby nie spojrzała na moje nadgarstki. Wyglądały sto razy gorzej niż twarz , ale je można było łatwo ukryć pod luźnym swetrem na długi rękaw.
- Oni cię pobili. I ty uważasz , że to nic takiego ? Co na to twoi rodzice ?
- Tata nie zauważył , a mamie powiedziałam , że uderzyłam się drzwiami.
- I uwierzyła ? - zmarszczył brwi. Według moich przyjaciół moja mama wiedziała kiedy kłamię , a kiedy mówię prawdę. Najwidoczniej jej radar na kłamstwa się dziś rozładował.
- No , powiedziała mi nawet , żebym następnym razem uważała przy otwieraniu drzwi.
Roześmiałyśmy się obie. Ta wymówka , była tak marna , że aż śmieszna. Jeszcze zabawniejsze było to , że moja czujna rodzicielka dała się na to nabrać. Zadzwonił dzwonek i musiałyśmy zmierzyć się z kolejną koszmarną lekcją.
- Co masz teraz ? - zapytałam z nadzieją , że ma chemię.
- Matmę. - wydęła usta w podkówkę. Przytuliłam ją i rozeszłyśmy się w swoje strony. Jedyne czego teraz na prawdę chciałam to znaleźć się na zajęciach baletowych.
                                                          Słońce znajdowało się wysoko na niebie , rzucając promienie , które dawały przyjemne ciepło. Rozkoszowałam się tym idąc to studia. Zostaliśmy zwolnieni z ostatniej lekcji , ponieważ nasz nauczyciel miał poważy wypadek samochodowy i dyrekcja nie mogła znaleźć nikogo na zastępstwo. Wybrałam się na pieszo do studia , przekonała mnie ta piękna pogoda. Po za tym miałam jeszcze jakieś półtorej godziny do rozpoczęcia się zajęć. Akurat zostanie mi pół godziny na przebranie się. Los Angeles było pięknym miastem , ale tak bardzo różniło się od Nowego Jorku. W Nowym Jorku mieszkałam pięć lat. Nie wiele pamiętałam z tych lat , ponieważ po przeprowadzce do L.A wpadłam pod samochód i leżałam w śpiączce przez kilka dni. Skończyło się to utratą pamięci. Zdołałam sobie przypomnieć tylko jak wyglądało miasto , z kim się przyjaźniłam i nasze stare mieszkanie. Jednak reszta pozostawała dla mnie zagadką. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam kilka dziewczyn z mojej klasy , które nie za bardzo lubiłam. Machały do mnie i krzyczały , żebym do nich podeszła , ale tak jak mówiłam nie przepadałam za nimi , więc szłam dalej przed siebie. Po godzinnym spacerze wreszcie dotarłam na miejsce. Drzwi do studia były zamknięte. Zdziwiłam się , bo zawsze był tu ktoś o tej porze , żebyśmy mogły się przebrać. Usiadłam na schodach i położyłam torebkę obok siebie. Nawet nie zauważyłam kiedy jakiś  chłopak podbiegł i ukradł mi torebkę. Zorientowałam się dopiero wtedy kiedy , był już jakieś pięć metrów ode mnie.
- Hej ! - krzyknęłam za nim. - oddaj to , moje !
Kiedy nie zatrzymał się rzuciłam się za nim w pościg. Wyczuł to i odwrócił się do mnie z czymś czarnym i podłużnym w ręce. Dopiero po chwili mój mózg zarejestrował co to jest. Trzymał pistolet , a  palce na spuście. Jedno pociągnięcie a już po mnie.
- Zaczynasz nie z tą osobą co trzeba , Matters.
Głos dochodził z bardzo bliska. Odwróciłam się. Za mną stał Jonathan. Był bez broni , ale chłopak , który mnie okradł wyglądał jakby zobaczyć ducha. Upuścił pistolet , który z brzękiem odbił się od chodnika.
- Nie boję się ciebie. - wydukał. Kłamał to było jasne. Jonathan odsunął mnie na bok i podszedł do chłopaka. Walnął go kilka razy w brzuch i w szczękę. Ciosy zwaliły go z nóg. Mój obrońca , kopnął go jeszcze kilka razy w żebra i schylił się po moją torebkę.
- Masz to chyba twoje. - rzucił mi ją , a ja ledwo co ją załapałam.
- D - dzięki. - kiedy całe oszołomienie minęło musiałam poznać odpowiedź , na moją ostatnią wiadomość. - skąd masz mój numer ?
- Napisałem ci.
- No cóż , nauczyciel zabrał mi telefon , więc po prostu odpowiedz.
- Ciekawe co z tego będę miał. - udawał , że się zamyślił po czym głośno się roześmiał.
- Ugh , jesteś dupkiem. W ogóle co tu robisz ? Śledziłeś mnie ?
- Może.
Przewróciłam oczami. Jego radość gwałtownie przemieniła się w złość.
- Nie przewracaj tymi ślicznymi oczami na mnie. - wskazał na siebie. - następnym razem tego pożałujesz.
- Grozisz mi ? - w moim głosie pobrzmiewało niedowierzenie. Znaczy się wiedziałam , że jest przerażający , okrutny i w ogóle , ale nie myślałam , że mógłby mi grozić.
- W pewny sensie tak.
- Powiesz mi skąd masz mój numer ? - dociekałam. Jeśli myślał , że sobie to odpuszczę to się gorzko pomylił. Ja nigdy nie odpuszczam.
- Layla ! - krzyknęła do mnie dziewczyna , a po głosie rozpoznałam , że to Viola. Stała razem z naszą trenerką przed drzwiami. - Chodź , musimy się przebrać. - najwidoczniej pani Vivienne nieco się spóźniała. Chciałam odejść , ale Jonathan mnie zatrzymał.
- Właśnie ona mi dała twój numer. - wskazał na Violę , a ja poczułam , że nie jestem wstanie niczego z siebie wykrztusić. Pobiegłam do studia , żeby być jak najdalej niego. Już ja sobie porozmawiam z Violą. Zemsta będzie słodka.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Three.

                                            Impreza dopiero się rozkręcała. Chodziłam po ogrodzie Kaylii z piwem w ręku i myślałam o wszystkim i niczym. Nie chciało mi się ani tańczyć , ani brać udziału w jakiś zabawach , organizowanych przez DJ -a. Zdziwiło mnie to , że rodzice dziewczyny wynajęli nam Dj-a. Tylko szkoda , że nie był jakiś dobry , tylko taki średni. W ogóle nie nakręcał imprezy i swoimi remixami , nie zachęcił mnie do tańca. Wręcz przeciwnie. Starałam się uciec od tego okropnego brzmienia jak najdalej. Usiadłam na plastikowym krzesełku dla dzieci i przyglądałam się wszystkiemu z daleka. Impreza ledwo się zaczęła , a niektórzy już wymiotowali , a inni jeszcze wlewali w siebie różne drinki. Gdzie nie gdzie można było dostrzec grupki palące marihuane. Branie udziału w jaraniu maryśki uważałam za totalną głupotę. Nienawidziłam używek. Czasami , zazwyczaj na imprezie zdarzało mi się wypić kilka piw , ale to wszystko. To nawet na mnie nie działało. Po za tym nie chciałam podpaść rodzicom. Dopiero co mama dała mi moją upragnioną wolność. Stracić ją w jedną noc ? Och , nie to całkiem nie w moim stylu. Nie byłam głupia. Przez szklane drzwi łączące ogród z salonem widziałam jak Izzy i Viola tańczą na stole. Inne dziewczyny tańczyły seksownie , albo z chłopakami , albo chłopcy patrzyli jak one się ruszają. Nie łudziłam się , że mój chłopak Dereck przyjdzie tutaj. Wysłałam mu SMS-em adres , prosząc , żeby przyszedł , bo chciałam spędzić z nim trochę czasu. Nie odpisał mi , więc stwierdziłam , że nie przyjdzie. Zdziwiona tym faktem to nie byłam. Żyliśmy w dwóch różnych światach. On , kochał naukę i miał same dobre oceny. Jedyne co robił popołudniami to czytał książki historyczne i uczył się do testów. Był ulubieńcem nauczycieli. Ja , wręcz przeciwnie. Nauka była dla mnie męczarnią. Dostawałam marne oceny , a całe popołudnia spędzałam na balecie. Właściwie to nie wiedziałam , dlaczego z nim jestem. Chodziliśmy kiedyś razem do jednego gimnazjum. Wtedy jeszcze dobrze się uczyłam i spodobał mi się , ale chyba wtedy stwierdził , że jestem dla niego za brzydka. Może i robił za klasowego kujona , ale brzydki to on nie był. Rozmyślając o Derecku i o naszym związku wypiłam całe piwo. Postanowiłam się trochę zabawić. Mimo tego , że muzyka to istna porażka mogłam się przecież dać ponieść tak jak inni i po prostu się dobrze bawić. Dołączyłam do moich przyjaciół. Z nimi przy najgorszej piosence bawiłam się wspaniale. Przy remixie "Gangnam Style" (jezu to już było takie stare i nie modne , że prawie wszyscy zrobili sobie przerwę) do środka weszła pewna grupka chłopaków. Każdy bez wyjątku miał na nosie okulary przeciwsłoneczne a na głowach full capy. Naszą uwagę szczególnie zwrócił chłopak o włosach ciemnych jak noc i śniadej karnacji. Był strasznie podobny do Ismaela , ale przez te okulary nie miałam pewności czy to on. Po minie Violii stwierdziłam , że ona myśli o tym samym. Patrząc na niego lekko zmarszczyła brwi. Zamarłyśmy kiedy nas mijali. Wyszli przez szklane drzwi do ogrodu , w moje poprzednie miejsce pobytu.
- Ale przystojniaki ! - krzyknęła Nicole. Cała ona.
- Nie. - zaprotestowałam. - Nie Nik przestań, Wam też się wydawało , że widziałyście Ismaela czy mam jakieś zwidy ? - zwróciłam się do niej i Violii.
- Ej , laski przepraszam , że przeszkadzam , ale kim do cholery jest Ismael ? - Kayla była wkurzona. Ja też bym się wściekła na jej miejscu. W końcu jacyś obcy faceci przyszli na jej imprezę. Równie dobrze mogli być płatnymi zabójcami , a my mogłyśmy o tym nie wiedzieć. Przez dłuższą chwilę , żadna z nas się nie odzywała. W końcu Viola zdobyła się na odwagę.
- Ten chłopak był tak strasznie do niego podobny , ale to nie mógł być on. Przecież wyjechał. Aaaa Ismael jest moim chłopakiem.
- Super ! Nasza cnotka Violetta , ma szybciej chłopaka niż ja. - rozśmieszyło mnie to. Mimo całej tej złości Kayla nadal potrafiła żartować. Chociaż kto ją tam wie. Ona i Viola za sobą nie przepadały. Utrzymywały przyjacielskie stosunki , ale z dystansem do siebie.
- Sprawdźmy czy to on. Co nam szkodzi ? - powiedziałam.
- O nie. Nawet nie wiesz kim oni są. Masz się do nich nie zbliżać.
Och no...Kay  jako moja najlepsza przyjaciółka zawsze najbardziej się o mnie martwiła. Moje pomysły zazwyczaj bardzo ją irytowały i miała ochotę mnie kopnąć w twarz. Zawsze byłam z tego powodu zadowolona , że mam kogoś takiego jak ona. Dziś , wcale się z tego nie cieszyłam. Jednak zostałam i tańczyłam dalej , co chwila spoglądając w ich stronę. Zauważyłam , że kilka chłopaków też nam się przygląda ,ciemny blondyn i brunet podobny do Ismaela. Czułam się nieco skrępowana pod spojrzeniem nieznajomych. W pewnej chwili Kayla zaczęła mieć napady astmy od nadmiernego wysiłku. Potrzebowała wody i świeżego powietrza. Jason , który do tej pory nie robił nic tylko siedział na kanapie pobiegł do kuchni po szklankę wody , a ja wyprowadziłam przyjaciółkę na zewnątrz. Wypiła wodę jednym haustem i łapczywie łapała powietrze. Poklepałam ją po plecach , dodając w ten sposób otuchy. Usiadłam obok niej na bujanej , drewnianej huśtawce.
- Lepiej ci ?
- Myślisz , że kim oni są ? - rzuciła wzrokiem w stronę tajemniczych gości.
- Nie mam pojęcia. Może płatnymi zbójcami , może dilerami , a może po prostu znajomymi kogoś od nas z klasy.
- Sprawdźmy to.
- Whoa , whoa. Kayla czy ja jestem nienormalna czy ty mi niedawno zakazałaś to zrobić ? Huh ?
- Chyba jesteś nienormalna. - westchnęła i wstała czekając aż zrobię to samo. - Już dobrze się czuję. Chodź. - poruszyła palcami w powietrzu , chcąc mnie tym zmusić do pójścia z nią. Poddałam się i po prostu poszłam ,  tak jak chciała. Nieznajomi pili alkohol i rozmawiali cicho tak , że nikt oprócz ich grona nie słyszał , o czym mówili.
- Uuu patrzcie jakieś panienki do nas przyszły. Czego chcesz skarbie ? - zwrócił się do Kayli chłopak o rudych włosach.
- Raczej to ja powinnam o to spytać. To mój dom , moja impreza , więc...co tu robicie ?
- Bawimy się , masz z tym jakiś problem ? - wtrącił ciemny blondyn , który obserwował nas jak tańczyłyśmy.
- Tak mam. Nikt was tu nie zapraszał.
- Ooo , schowaj te pazurki mała.
- Zaraz tymi pazurkami - pomachała mu przed twarzą swoimi idealnie pomalowanymi na czarno paznokciami. - rozetnę ci twarz , jeśli w tej sekundzie się stąd nie wyniesiesz. - zagroziła.
- Już się boję.
- Powinieneś.
Nagle blondyn wstał i chwycił ją mocno w talii przypierając do ściany. Cały jego spokój , zastąpiła nie wyobrażalna złość. W tej chwili bałam się , że on może jej zrobić krzywdę.
- Posłuchaj suko , nie będziesz mi mówić co mam robić. Nie obchodzi mnie , że to twój dom. Wyjdę kiedy będę miał na to ochotę. Zrozumiałaś czy mam ci to przeliterować ?
Pokiwała głową na znak , że rozumie. Puścił ją , a ona osunęła się na ziemię kompletnie zszokowana. Żaden z naszych znajomych nie zwrócił uwagi na tę sytuację. Było tu tyle ludzi , a nikt nie zareagował na to , że jakiś chłopak rzuca dziewczyną o ścianę.
- Jon idziemy. - odezwał się brunet , spoglądając w stronę salonu. Rozpoznałam go po głosie. Wcześniej nie miałam pewności. Teraz , na sto procent wiedziałam , że miałam rację. Szybkim ruchem zdjęłam mu okulary.
- O hej. Jak tam wyjazd udany ?
- Ah , ty. Jak tam moja piękna , ma się dobrze ?
- Oszukałeś ją. - zarzuciłam mu. - wcale nie wyjechałeś.
- Masz rację, Oszukałem ją i nic ci do tego.
- Okej. Tylko wiesz co ? Nie zdziw się jak z tobą za chwilę zerwie.
Odwróciłam się , żeby odejść , ale ten sam chłopak co przyparł Kayle do ściany wykręcił mi nadgarstki  tak , że nie mogłam ruszyć się o krok. To jak mocno mnie trzymał sprawiało mi ogromny ból.
- Puść mnie. - jęknęłam. Czułam się jakby płonęły. Ismael podszedł bliżej mnie i chwycił za podbródek , tak że nie mogłam opuścić wzroku.
- Nic jej nie powiesz. Jasne ?
- Nie. Jesteś draniem. Od naszego pierwszego spotkania wiedziałam  , że oznaczasz kłopoty. Jesteś nic nie znaczącym idiotą.
Niespodziewanie mój policzek zapłonął. Odrzuciło mnie tak , że moja głowa wsparta była , teraz ,  o ramię blondyna. Mój wzrok błądził po znajomych twarzach. Blondyn mnie puścił i upadłam na miękką trawę. Potrzebowałam tylko chwilę , żeby zarejestrować co się właśnie stało. Uciekając do środka usłyszałam tylko jak ten co mnie trzymał za nadgarstki wrzeszczy na Ismaela.
- Stary , jak mogłeś być tak głupi , żeby ją uderzyć ?! Jak mogłeś uderzyć dziewczynę ?!
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. - odparował chłopak Violii.
- Dobrze wiesz kim ona jest. Lepiej nie podnoś na nią ręki następnym razem , bo pożałujesz Hariri. Zmywamy się !
Weszłam do środka. O czym on mówił ? Wzięłam swoją torebkę i postanowiłam pojechać metrem do domu. Kayla próbowała mnie powstrzymać. Bezskutecznie. Czekając na pociąg , obejrzałam swoją twarz. Nie prezentowało się to dobrze. Przyłożyłam do niego dłoń , a łzy momentalnie spłynęły mi po twarzy. Pociąg spóźniał się dziesięć minut. Na stacji nie było nikogo oprócz mnie. Było strasznie późno , a już nie raz słyszało się historie o porwanych dziewczynach w L.A. Gdyby ktoś teraz spróbował coś mi zrobić. Nie wytrzymałabym tego. Po dwudziestu minutach zaczęłam szczerze wątpić w to , że metro przyjedzie. Usiadłam na brudnej ziemi , przeklinając całą dzisiejszą noc. Dopiero rozglądając się po stacji , upewniając się , że jestem bezpieczna zauważyłam grupkę pijanych , na oko trzydziestoletnich facetów , którzy szli w moją stronę. Podniosłam się i ruszyłam szybkim krokiem na górę. Zaczęli mnie wołać , widząc , że uciekam. W takich sytuacjach jak ta  strach przejmował kontrolę nad moim ciałem. Zesztywniała nie mogłam nawet poruszyć palcami u rąk. Stanęłam w miejscu. Niespodziewanie , ni stąd ni zowąd na stacji pojawił się ten blondyn z imprezy. Spacerował sobie po opustoszałej stacji z glockiem w ręku. Zauważył pijanych facetów i sparaliżowaną mnie na końcu peronu i podbiegł do mnie.
- Ej to nasza panienka ! Znajdź sobie inną ! - krzyknął do niego jeden z mężczyzn. Chłopak wystrzelił z pistoletu celując w ścianę za grupką pijaków. Spłoszeni , na chwilę odwrócili ode mnie uwagę.
- Masz jak wrócić do domu ? - spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Odwiozę cię. Chodź.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - zaprotestowałam , gdy tylko odzyskałam kontrolę nad ciałem.
- No , jeśli wolisz zostać zgwałcona to sobie zostań. Chciałem być miły , ale nie lubię być miły na siłę.  - wystarczyło tylko jedno spojrzenie w stronę facetów , żebym podjęła decyzję dopóki chłopak nie odszedł.
- Odwieź mnie , proszę.
Nic nie mówiąc ruszył przed siebie , a ja za nim. Białe lamborgini wyglądało jak ze snu. Marzyłam o tym samochodzie. Miałam go dostać pod koniec roku za dobre stopnie , których nie udawało mi się dostawać. Gdzieś w głębi cieszyłam się , że mam okazję przejechać się tym cudeńkiem. Podałam mu mój adres i więcej się do siebie nie odezwaliśmy. Nie zapomniałam mu tego , co zdarzyło się w ogrodzie.
- Jak masz na imię ? - zapytał mnie , kiedy dotarliśmy na miejsce.
- Layla.
- Jonathan miło mi.
- A mi nie. Dziękuję za podwózkę.
Trzasnęłam drzwiami samochodu i po chwili znalazłam się w moim ukochanym domu. Wreszcie bezpieczna. Ta noc , mogłam to przyznać , to jedna z najgorszych w moim życiu.