Isamel odwiózł nas do domów. Na szczęście udało mi się wrócić w jednym kawałku. Nic nam nie zrobił , ani nic , więc chyba nie był aż taki zły jak mi się wydawało. Gdzieś w głębi nadal wiedziałam , że oznacza kłopoty , ale jednak przyjaźnił się z moją przyjaciółką , więc nie mogłam mieć aż takich zastrzeżeń co do niego. Minął od tego wydarzenia tydzień. Codziennie robiłam to samo : wstawałam , uczyłam się , chodziłam na balet i jeździłam tym śmierdzącym autem. W środę spytałam Violii czy jej chłopak nie mógłby po nas przyjechać. Powiedziała , że wyjechał na kilka dni. Byłyśmy skazane na metro. Dziś miała się odbyć impreza u Kaylii. Gdy tylko wstałam napisałam SMS-a do Nicole czy nie chciałaby iść ze mną do galerii , bo jakąś ładną kieckę. Moja szafa zapełniona była po brzegi pięknymi kreacjami na imprezy , ale żadna nie pasowała do tematu imprezy. Tak , tak Kayla wydawała imprezę tematyczną. A tematem okazał się być "BRONX". Nie wiem , dlaczego akurat chciała zorganizować imprezę taką jakie odbywają się w tej okropnej , opuszczonej przez Boga dzielnicy. Przecież to nie miało sensu.Wstęp był od dwudziestego - pierwszego roku życia , ale skoro to był Bronx wpuściliby tam nawet dwunastolatkę , ale musiałaby być odstawiona. Więc , pewnie brunetka pomyślała , że fajnie by było zorganizować coś w tamtych klimatach. Taka była , co ja na to poradzę. Pierwszą moją poranną czynnością , był gorący prysznic. Tak , to zdecydowanie moja ulubiona czynność. Szybko się umyłam , ponieważ spieszyłam się do galerii. Ubrałam się na szybko nawet nie patrząc co zakładam. Nie jedząc śniadania wyszłam z domu tylnymi drzwiami , tak żeby moi rodzice nie wiedzieli gdzie idę. Nie lubili puszczać mnie samej do galerii. Twierdzili , że chodzi tam dużo niebezpiecznych ludzi. Rozumiecie ? Nie mogłam wyjść sama nawet do galerii , bo niby było tam niebezpiecznie , a metrem to musiałam jeździć ! Logika rodziców. O dzisiejszej imprezie też im nie wspomniałam , powiedziałam tylko , że idę do Kaylii robić zadanie z matematyki i zostanę u niej na noc. Mama nie znosiła Kaylii. Twierdziła , że za bardzo wyzywająco się ubiera , za mocno maluje , a w szczególności nie znosiła licznych kolczyków dziewczyny. Tato za to nie przepadał za Isabelle , ponieważ według niego ma nie ciekawy charakter i wpędzi mnie w kłopoty. Jedynymi przyjaciółkami , które rodzice oboje tolerowali to Nicole i Viola. Chociaż gdyby dowiedzieli , się o chłopaku drugiej z powyżej wymienionych zabroniliby mi się z nią widywać. Mogłam być tego pewna. Podróż minęła mi dość szybko. Piętnaście minut później , byłam już przy fontannie i czekałam na przyjaciółkę. Długo nie czekałam zjawiła się kilka sekund po moim przyjściu. Nie przytuliłyśmy się na powitanie. Właściwie z Nicole nigdy się nie przytulałam. Nie wiem czy ona tego nie lubiła czy nie byłyśmy ze sobą tak bardzo zżyte. Ona i Viola chodziły do jednej szkoły , mieszkały na jednej ulicy , znały się od zawsze , a ja poznałam je dopiero na balecie. Może , dlatego. Ruszyłyśmy do sklepów. Przetrząsałyśmy wszystkie markowe ciuchy i mierzyłyśmy to co nam się spodobało. Jednak nie znalazłam niczego co by pasowało do tematu imprezy.
- To jest jakaś katastrofa. - usiadłam zrezygnowana na wysokim stołku. Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy coś zjeść.
- Mi to mówisz ? Kompletnie nie wiem w co mam się ubrać ! - wyrzuciła sfrustrowana ręce w górę. - to jakaś porażka. Nie ma tu , żadnego sklepu , który miałby jakąś skąpą kieckę i wyzywające szpile.
- Z tego co wiem na Bronxie nie noszą szpilek. - uśmiechnęłam się krzywo. Mieszkałam tam kiedyś , ale nie dużo pamiętałam miałam pięć lat. Widywałam na ulicach dziewczyny , ubrane jak panie lekkich obyczajów , ale żadna nie nosiła szpilek. Po prostu nikogo nie było stać na takie luksusy.
- Jak to nie ? - Zdziwiła Cole. Rozśmieszyła mnie jej ta nie wiedza.
- No tak po prostu. Nie stać ich na to. No chyba , że wiesz.... - nachyliłam się nad stołem i dałam jej znak , żeby zrobiła to samo. Ściszyłam głos do szeptu , żeby nikt po za nami tego nie usłyszał. - mają chłopaków , którzy kradną i dają im to w prezencie.
Spojrzała na mnie zszokowana. Nie wierzę , że stamtąd skąd pochodziła nikt nie kradł. W Nowym Jorku zdarzało się to aż za często. Gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy na dalsze poszukiwania. Ciągle tylko to samo , piękne wieczorowe suknie do kostek z głębokimi dekoltami. Połowa mojej garderoby składała się z takich kreacji. Gdybym miała zamiar włożyć coś takiego na siebie nie musiałaby wymykać się z domu. Ciekawe czy rodzice odkryli , że zniknęłam. Jak na zawołanie zadzwonił mój telefon. Jednak to nie mama dzwoniła. Tylko mój starszy przyrodni brat Isaac. Westchnęłam i odebrałam.
- Czego chcesz , braciszku ? - wysiliłam się na miły ton. Wiedziała po co dzwoni. Pewnie mama mu kazała , bo od niej bym nie odebrała. I miała rację. Nie pierwszy raz tak było. Dziś postanowiła się wysłużyć moim bratem.
- Słyszałem , że nie ma cię w domu. Mama szaleje z niepokoju. Lepiej szybko wracaj. - wywróciłam oczami i odeszłam kawałek od Nicole , tak żeby nie słyszała o czym rozmawiam.
- Jestem w galerii. Nic mi nie grozi. Przecież tu nikogo nie mordują. Mama ma paranoje zapomniałeś ? Chcę tylko kupić sobie jakieś fajne ciuchy na imprezę u Kaylii. - zapanowała chwila ciszy. Chyba trawił to co właśnie mu powiedziałam.
- Mama mówiła , że będzie rozwiązywać zadania z matmy....
- I ty w to wierzysz ? - przerwałam mu nico zirytowana. Wydał z siebie głośne westchnięcie.
- Dobra. Przekonam ją , że nic ci nie grozi ,a potem po ciebie przyjadę z Tolą , jasne ?
Mruknęłam cicho , co oznaczało , że tak po czym się rozłączyłam. Nie rozumiałam o co mamie chodziło , że w publicznych miejscach grozi mi niebezpieczeństwo. W takim razie nie powinnam też chodzić do szkoły , prawda ? Szkoła to też miejsce publiczne , ktoś z łatwością mógłby mnie tam zabić. Wróciłam do przyjaciółki , która rozpromieniona przeglądała się w lustrze. Ogarnęłam ją wzrokiem od stóp do głów kiedy odwróciła się do mnie , żebym mogła jej doradzić. Przymierzała właśnie , złote rurki i czarny top , który odsłaniał jej idealny brzuch. Pasowało to i do jej fryzury i do jej urody.
- I jak ? - zapytała , ciągle nie mogąc się na siebie na patrzeć.
- Znakomicie. Na twoim miejscu bym to kupiła. Lepiej chyba nie możesz wyglądać. - obdarzyła mnie tym swoim szerokim uśmiechem i poszła przebrać w swoje normalne ciuchy. Gdy wyszła popatrzyła na mnie znacząco.
- Nie wyjdziemy stąd dopóki sobie czegoś nie wybierzesz. Przecież nie musisz wyglądać tak jak te z tej okropnej dzielnicy w Nowym Jorku. Taki jest tylko temat. Chodź pokaże ci coś ładnego.
Chwyciła mnie za rękę i pognałyśmy do działu z różnymi ciuchami wyjściowymi. Nie znalazłam nic co by do mnie pasowało , więc odpuściłam sobie dalsze poszukiwania. Nicole zapłaciła i wyszłyśmy ze sklepu. Napisałam do Isaaca , że może po mnie przyjechać. Pół godziny później szedł w naszą stronę.
- To widzimy się na imprezie. - rzuciłam jej na pożegnanie i wyszłam bratu na przeciw. Przytulił mnie od razu jak tylko byliśmy siebie na tyle blisko , żeby móc się dotknąć.
- Zabiją mnie jak wrócę do domu ?
- Nie. Mama stwierdziła , że to chyba nic takiego. Masz pozwolenie na wyjścia do kina i na zakupy.
Oczy zaświeciły mi się z radości. Tak się cieszyłam , że o mały włos , go nie udusiłam.
- Dobra , okej , okej. Wiem , że jestem cudowny , ale mnie dusisz.
Puściłam go ze śmiechem. Był jedyną osobą , którą znałam dłużej niż wszystkich moich przyjaciół. Mogłam mu bezgranicznie ufać. Najbardziej właśnie ufałam mu i Kaylii. Ich znałam najdłużej i za nic w świecie bym ich nie zostawiła.
Zajechaliśmy pod dom. Jechało się strasznie długo , ponieważ były ogromne korki. Nigdy jeszcze nie stałam dwie godziny w korku. Jednak były tego też dobre strony , porozmawiałam sobie z Isaaciem , pośpiewałam...pożegnaliśmy się i odjechał. Stałam jeszcze chwilę na podwórku i zdecydowałam się wejść do domu. Mama leżała na kanapie wyciągnięta czytając jakieś czasopismo. Usiadłam na fotelu na przeciwko niej.
- Jak minęło ci popołudnie ?
- A byłam na zakupach , a tobie córciu kupiłaś sobie coś ? - odrzekła nie odrywając ani na chwile wzroku od gazety.
- Nie. - zasmuciłam się. Chwila chwila....co ona powiedziała , że była gdzie ? Na zakupach ? I wtedy zrozumiałam. Isaac tylko odwrócił moją uwagę. Mieli to wszystko zaplanowane. Złość zalała mój umysł z każdej strony.
- Śledziłaś mnie ! - wykrzyknęłam. Byłam pewna , że słyszała każde słowo , które padło podczas mojego dzisiejszego wypadu.
- Skarbie... - odłożyła pismo i zwiesiła ręce. Nie no , to już była przesada.
- Wiesz co ?! Nie wiem o co ci do cholery chodzi , że nie mogę wyjść nigdy ze znajomymi jak normalna nastolatka ! Chce w końcu żyć jak inni ! Dlaczego ty mi to robisz !?
- Posłuchaj , boję się , że ktoś skrzywdzi moje maleństwo. Zobaczysz jak to będzie jak będziesz miała swoje dzieci.
- Mamo..mam prawie siedemnaście lat. Błagam pozwól mi normalnie żyć. - złość przerodziła się w rozpacz. Może matka nie miała do mnie zaufania i dlatego nie chciała , żebym wychodziła bez jej opieki. Co ja takiego zrobiłam ? Nigdy nie pyskowałam , zawsze słuchałam się rodziców... - czemu mi nie ufasz ?
Targał mną szloch. Objęła mnie ramionami , a ja wtuliłam się w jej pierś. Kochałam mamę , mimo to że nie pozwalała mi praktycznie na wszystko. Głaskała mnie po włosach i uspakajała.
- Ufam ci Layla. - wyszeptała. - co powiesz na taki układ ? Ty będziesz zajmować się częściej psem , a ja pozwolę ci na wszystko co zechcesz. Może faktycznie mam paranoje. Najwyższy czas z tym skończyć. - nie mogłam nic powiedzieć. Chciałam jej podziękować , że wreszcie mogę być wolna , ale nie mogłam z siebie wykrztusić ani słowa. Ta wolność mi się należała. Faktycznie mogłabym się częściej zajmować moim psem. Pokiwałam głową , że zgadzam się na ten układ. Przy yorku chyba nie ma aż tyle roboty. Po za tym "czasami" mogę się z nią pobawić.
- To , wiesz już w co się ubierzesz na imprezę ? - podjęła temat. Pokręciłam zrezygnowana głową.
- Byłam dziś chyba w każdym sklepie w tym centrum i nie znalazłam nic co by nadawało się na tą imprezę. Za trudny ten temat wymyśliła.
- Widzisz jednak dobrze , że poszłam na zakupy cię śledzić. Idź do swojego pokoju.
Od razu gdy tylko to wypowiedziała pomknęłam na górę do swojego królestwa. Na łóżku leżało ogromne , różowe pudełko. Przysiadłam na brzegu i uniosłam pokrywę. Moim oczom ukazała się ciemna , krótka sukienka ozdobiona złotym zamkiem przy prawej ręce. Zamek ciągnął się , aż do ud. Czyli tam dokąd sięgała kiecka. Była piękna. Przyglądałam się jej przez chwilę po czym zauważyłam , że nie wzięłam wszystkiego z pudła. Na dnie leżały jeszcze długie czarne kozaczki na obcasie. Spojrzałam wymownie na rodzicielkę stojąca w drzwiach.
- Tam nie noszą obcasów.
- Cóż widocznie twój chłopak je dla ciebie ukradł. - odparła. Zaśmiałyśmy się głośno. Ta impreza będzie wspaniała i coś czuje , że od teraz w moim życiu wszystko będzie układać się w zgodną całość.
Od Autorki : Hej ! Ten rozdział był pisany długo i musiałam , wszystko przemyśleć. Liczę na pozytywne i negatywne komentarze. Dedykuję rozdział mojej Nicole I. kocham cię ! Szczęśliwego nowego roku ! ;)
wtorek, 30 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
One.
Siedzieliśmy na stołówce roześmiani jedząc nasz spóźniony lunch , kiedy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Westchnęłam nieco sfrustrowana , ponieważ nie skończyłam jeszcze jedzenia i moją ostatnią lekcją miałam być historia Stanów Zjednoczonych. Pan Stevens był niemożliwy do tego stopnia , że większość uczniów po prostu uciekała z jego lekcji. Oczywiście , ja nigdy nie miałam na to tyle odwagi , żeby uciec ze szkoły. Dziś miałam na to wielką ochotę. Przyjaciele spojrzeli się na mnie nieco dziwnie. Bez słowa wstałam i odniosłam moje niedokończone jedzenie do okienka. Starsza pani uśmiechnęła się do mnie , po czym wrzuciła kawałki mojej pizzy do misy na resztki. Ta pizza była taka pyszna. Żałowałam , że nie mogłam jej dokończyć. Wróciłam do stołu , żeby zabrać stamtąd swoją torebkę.
- Ktoś z was ma teraz historię ze Stevensem ?
- Ja. - odezwała się Isabelle. Moja druga najlepsza przyjaciółka. Lubiłam ją choć czasem zdawało mi się , że jest fałszywa. No zwłaszcza wtedy kiedy wygadała całej szkole , że chodziłam z Dereckiem , klasowym kujonem. Nasz związek był tajemnicą , no ale cóż Izzy czuła wielką potrzebę rozpowiedzenia tego. Więc teraz oficjalnie spotykałam się z Dereckiem , który już w sumie nie był takim lamusem jak kiedyś. Spotykaliśmy się od pół roku i w tym czasie zmienił się w na prawdę fajnego chłopaka. Zaczął ćwiczyć , zmienił styl , fryzurę ,ale nadal był kujonem. No cóż takie życie nie można mieć wszystkiego. Może to i lepiej , że spotykałam się z mądralą.
- O jak fajnie. - Ucieszyłam się. Mogło się to wydawać nieco sarkastyczne , ale cieszyłam się , że nie tylko ja będę przechodzić przez ten koszmar. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie stołówki. Była 14.55. Co oznaczało , że spóźniłyśmy się już i to jakieś dziesięć minut. Pobiegłyśmy szybko do klasy , nie chcąc jeszcze bardziej się spóźnić. Jak już wspominałam Stevens był straszny , dlatego nikt nie lubił się spóźniać na historię. Czekało nas piekło. Gdy weszłyśmy do klasy okazało się , że nauczyciela nie ma.
- Gdzie jest Stevens ? - spytała Isabelle rudej dziewczyny siedzącej w pierwszej ławce.
- Poszedł po wodę do czajnika.
Kopnęłam przyjaciółkę , żeby ruszyła tyłek i usiadła w ławce zanim przyjdzie nauczyciel. Ledwo co usiadłyśmy a do klasy wszedł pan Stevens z tym swoim słynnym czajniczkiem. Na szczęście nie sprawdzał jeszcze obecności i nie skapnął się , że przyszłyśmy spóźnione. Przybiłyśmy sobie piątkę. Cała lekcja minęła bardzo szybko i...nudno. Przewracałam strony mojego podręcznika udając , że szukam jakiś informacji. Po pewnym czasie mi się to znudziło i próbowałam skupić się na tym o czym mówi nauczyciel , przez co o mało nie zasnęłam. Pod koniec zadał nam referat o wojnie secesyjnej. To będzie połowa naszej oceny semestralnej. No po prostu super ! Dostaliśmy na to dokładnie miesiąc. O niczym innym nie marzyłam tylko całe weekendy spędzać na pisaniu o wojnie. Gdyby jeszcze pozwolił nam wydrukować , ale nie oczywiście "macie napisać to ręcznie inaczej nie przyjmę waszej pracy". Ugh. Kiedy zadzwonił dzwonek szybko się spakowałam i wyszłam z klasy. Jako , że skończyłam już lekcje,musiałam iść po torbę z bodami i innymi rzeczami i lecieć na metro. Tak , dobrze słyszeliście. Jeździłam metrem , gdyż moi kochani rodzice stwierdzili , że samochód dostanę dopiero na koniec roku. I to jeszcze wtedy kiedy będę miała same pozytywne oceny. Sprawdziłam godzinę. Uf...miałam jeszcze sporo czasu. Do najbliższej stacji metra szło się piętnaście minut spacerkiem. Przepychałam się między rozmawiającymi uczniami zbitymi w grupki , żeby dostać się do szatni. Schodziłam po schodach kiedy ktoś mnie zawołał. Nie ktoś , dobrze znałam ten głos.
- Layla ! - natychmiast się odwróciłam i spojrzałam na niego. Wyglądał bosko , ale nie wciąż tak jakbym chciała. Machnął mi ręką , żebym do niego podeszła. Chcąc nie chcąc zawróciłam. Objął mnie niezgrabnie jak to miał w zwyczaju i podał mi moją torbę.
- Ojeju , dziękuje ! - pocałowałam go w policzek. Zarumienił się lekko.
- Pomyślałem , że....no wiesz....odprowadzę cię...do studia. - Jąkał się i to wywołało u mnie uśmiech. Mama mi zawsze powtarzała , że jak chłopak się jąka , to znaczy , ze mu na prawdę zależy.
- Okej.
Zgodziłam się. Dawno nie byłam z nim sam na sam. Zarzuciłam torbę na plecy i chwyciłam jego wyciągniętą rękę. Spacerek na stację nie zajął nam długo. Właściwie musiałam czekać jeszcze kilka minut na pociąg. Pożegnałam się z chłopakiem i podeszła do żółtej linii. Skrzywiłam się na myśl , że muszę jeździć metrem przez cały ten rok. Strasznie tam śmierdziało , było brudno ,a co najważniejsze tłoczno. Już nie raz musiałam stać.
- Masz może papierosy ?
Tajemniczy głos wyrwał mnie z moich rozmyślań. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jego. Idealnie ułożone czarne włosy , ciemne oczy i lekki tygodniowy zarost. Ubrany był w białą koszulkę i granatowe spodnie z krokiem , a na wierzch narzucił jeansową kurtkę. Podwinięte rękawy idealnie eksponowały jego liczne tatuaże. Wyglądał na chłopaka pochodzącego z krajów arabskich. Pomachał mi ręką przed twarzą , w ten sposób ocucając.
- Ej , pytałem się o coś.
- Nie , nie mam. - otrząsnęłam się. Uśmiechnął się zalotnie po czym odszedł do jakiejś dziewczyny. Za pewne spytać się o to samo. Jezu...jaki on był przystojny. Chciałabym , żeby mój chłopak tak wyglądał. To chodzący ideał.
Na zajęciach nie mogłam się skupić na tańcu. Moje myśli ciągle wracały do tego chłopaka z stacji metra. Wykonując arabesque przewróciłam się. Wszystkie dziewczyny i pani Clara spojrzały na mnie śmiejąc się. Pomogły mi wstać.
- Przerwa ! - oznajmiła nam nasza trenerka. Chwyciłam butelkę z wodą i upiłam łyka. Podeszła do mnie Violetta i Nicole. One zawsze trzymały się razem.
- O czym ty tak myślisz ? - spytała z ciekawością Nicole. Roześmiałam się maskując , zaskoczenie , bo nie wiedziałam co ja mam jej odpowiedzieć.
- O niczym. Po prostu mi nie wyszła ta figura i tyle.
- Taa na pewno. - westchnęła Viola , wyczuwając to , że kłamię jak najęta. A co ja jej miałam powiedzieć ? "Spotkałam na stacji chłopaka i on się mnie spytał o papierosy , a ja po prostu się na niego gapiłam , a teraz nie mogę przestać o nim myśleć , bo był tak cholernie seksowny." Tak. Zdecydowanie lepiej , było nic nie mówić.
- Przyznaj o chłopaku. - powiedziała lekko drwiącym tonem Nicole.
- Możliwe. - odpowiedziałam wymijająco. Widocznie to im wystarczyło , bo zostawiły ten temat w spokoju i zaczęły rozmowę o piątkowej imprezie u Kaylii. Kaylę uznawałam za najlepszą przyjaciółkę , tylko taką prawdziwą , a nie tak jak Isabelle. Jej można było ufać , a Izzy no nie za bardzo. Zaczęłyśmy znowu zajęcia. Już nie myślałam o chłopaku , ale czułam , że go jeszcze spotkam. Wszystko wychodziło mi perfekcyjnie. Czułam się świetnie. Zazwyczaj po balecie byłam pozytywnie nastawiona do świata. Zdecydowanie należało to do moich ulubionych zajęć. Po skończonych zajęciach poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w spódniczkę , którą miałam w szkole. Wszystkie trzy wyszłyśmy razem spod pryszniców. Wyglądało to komicznie. Zawsze zostawałyśmy w szatni ostatnie. Inne dziewczyny szybko się przebierały i niemal natychmiast wychodziły , a my musiałyśmy wziąć prysznic i wygłupiałyśmy się. Związałam włosy w kitkę i przejrzałam się w lustrze. Całkiem nieźle wyglądałam. Razem wyszłyśmy ze studia. One mieszkały kilka ulic dalej ode mnie , więc jechałyśmy metrem w tą samą stronę. Z Nicole chciałyśmy udać się w tamtym kierunku , ale Viola nas wyprzedziła i zagrodziła drogę.
- Co jest ?
- Bo wiecie.....mój znajomy po nas przyjedzie. Jeśli nie macie nic przeciwko.
Położyłam ręce na biodrach robiąc minę jakbym się zastanawiała. Po czym rzuciłam się jej na szyję z wdzięcznością.
- Ratujesz mnie przed tym smrodem ! Kocham cię ! Kocham cię ! - strasznie się cieszyłam. Za to Nicole stała w miejscu rzucając nie pewne spojrzenia Violii. Obie to zignorowałyśmy. Wzięłyśmy się pod ręce i zawróciłyśmy. Wyciągnęłam telefon i napisałam mamie , że wrócę wcześniej. Gdy Viola zobaczyła niedaleko zaparkowany samochód rzuciła się biegiem w tamtą stronę jednocześnie nas puszczając. Z tej odległości nie widziałam tego chłopaka , ale widziałam jak ona rzuca się na niego , a on ją całuje.
- Znasz go ? - zwróciłam się do Nicole.
- Nie , ale z jej opowiadań wiem , że oznacza kłopoty.
- Przekonajmy się czy dobrze go oceniłaś.
Po chwili znalazłyśmy się przy nich. Chłopak obejmował Violę w talii ,a na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Przeleciałam po nim wzrokiem i z opóźnieniem zdałam sobie sprawę , że to chłopak ze stacji metra.
- To Ismael. Spotykamy się od dwóch tygodni. - przedstawiła nam go blondynka.
- Hej. - rzucił Isamel mi i Nicole. Przejechał po mnie wzrokiem. - my się już chyba poznaliśmy.
Uśmiechnął się zadziornie. Zaniemówiłam , przez co oboje z Violą się roześmiali. Otworzył nam drzwi do samochodu. Posłusznie wsiadłyśmy. Odjechaliśmy z piskiem opon. Miałam tylko nadzieję , że dotrę do domu w jednym kawałku.
Od Autorki : Ten rozdział pisałam dla mojej najlepszej przyjaciółki Karuu <3. Jest to przedwczesny prezent na święta dla niej. Mam nadzieję , że spodoba wam się historia , którą chce opowiedzieć ;) Wesołych Świąt ! ;)
- Ktoś z was ma teraz historię ze Stevensem ?
- Ja. - odezwała się Isabelle. Moja druga najlepsza przyjaciółka. Lubiłam ją choć czasem zdawało mi się , że jest fałszywa. No zwłaszcza wtedy kiedy wygadała całej szkole , że chodziłam z Dereckiem , klasowym kujonem. Nasz związek był tajemnicą , no ale cóż Izzy czuła wielką potrzebę rozpowiedzenia tego. Więc teraz oficjalnie spotykałam się z Dereckiem , który już w sumie nie był takim lamusem jak kiedyś. Spotykaliśmy się od pół roku i w tym czasie zmienił się w na prawdę fajnego chłopaka. Zaczął ćwiczyć , zmienił styl , fryzurę ,ale nadal był kujonem. No cóż takie życie nie można mieć wszystkiego. Może to i lepiej , że spotykałam się z mądralą.
- O jak fajnie. - Ucieszyłam się. Mogło się to wydawać nieco sarkastyczne , ale cieszyłam się , że nie tylko ja będę przechodzić przez ten koszmar. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie stołówki. Była 14.55. Co oznaczało , że spóźniłyśmy się już i to jakieś dziesięć minut. Pobiegłyśmy szybko do klasy , nie chcąc jeszcze bardziej się spóźnić. Jak już wspominałam Stevens był straszny , dlatego nikt nie lubił się spóźniać na historię. Czekało nas piekło. Gdy weszłyśmy do klasy okazało się , że nauczyciela nie ma.
- Gdzie jest Stevens ? - spytała Isabelle rudej dziewczyny siedzącej w pierwszej ławce.
- Poszedł po wodę do czajnika.
Kopnęłam przyjaciółkę , żeby ruszyła tyłek i usiadła w ławce zanim przyjdzie nauczyciel. Ledwo co usiadłyśmy a do klasy wszedł pan Stevens z tym swoim słynnym czajniczkiem. Na szczęście nie sprawdzał jeszcze obecności i nie skapnął się , że przyszłyśmy spóźnione. Przybiłyśmy sobie piątkę. Cała lekcja minęła bardzo szybko i...nudno. Przewracałam strony mojego podręcznika udając , że szukam jakiś informacji. Po pewnym czasie mi się to znudziło i próbowałam skupić się na tym o czym mówi nauczyciel , przez co o mało nie zasnęłam. Pod koniec zadał nam referat o wojnie secesyjnej. To będzie połowa naszej oceny semestralnej. No po prostu super ! Dostaliśmy na to dokładnie miesiąc. O niczym innym nie marzyłam tylko całe weekendy spędzać na pisaniu o wojnie. Gdyby jeszcze pozwolił nam wydrukować , ale nie oczywiście "macie napisać to ręcznie inaczej nie przyjmę waszej pracy". Ugh. Kiedy zadzwonił dzwonek szybko się spakowałam i wyszłam z klasy. Jako , że skończyłam już lekcje,musiałam iść po torbę z bodami i innymi rzeczami i lecieć na metro. Tak , dobrze słyszeliście. Jeździłam metrem , gdyż moi kochani rodzice stwierdzili , że samochód dostanę dopiero na koniec roku. I to jeszcze wtedy kiedy będę miała same pozytywne oceny. Sprawdziłam godzinę. Uf...miałam jeszcze sporo czasu. Do najbliższej stacji metra szło się piętnaście minut spacerkiem. Przepychałam się między rozmawiającymi uczniami zbitymi w grupki , żeby dostać się do szatni. Schodziłam po schodach kiedy ktoś mnie zawołał. Nie ktoś , dobrze znałam ten głos.
- Layla ! - natychmiast się odwróciłam i spojrzałam na niego. Wyglądał bosko , ale nie wciąż tak jakbym chciała. Machnął mi ręką , żebym do niego podeszła. Chcąc nie chcąc zawróciłam. Objął mnie niezgrabnie jak to miał w zwyczaju i podał mi moją torbę.
- Ojeju , dziękuje ! - pocałowałam go w policzek. Zarumienił się lekko.
- Pomyślałem , że....no wiesz....odprowadzę cię...do studia. - Jąkał się i to wywołało u mnie uśmiech. Mama mi zawsze powtarzała , że jak chłopak się jąka , to znaczy , ze mu na prawdę zależy.
- Okej.
Zgodziłam się. Dawno nie byłam z nim sam na sam. Zarzuciłam torbę na plecy i chwyciłam jego wyciągniętą rękę. Spacerek na stację nie zajął nam długo. Właściwie musiałam czekać jeszcze kilka minut na pociąg. Pożegnałam się z chłopakiem i podeszła do żółtej linii. Skrzywiłam się na myśl , że muszę jeździć metrem przez cały ten rok. Strasznie tam śmierdziało , było brudno ,a co najważniejsze tłoczno. Już nie raz musiałam stać.
- Masz może papierosy ?
Tajemniczy głos wyrwał mnie z moich rozmyślań. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jego. Idealnie ułożone czarne włosy , ciemne oczy i lekki tygodniowy zarost. Ubrany był w białą koszulkę i granatowe spodnie z krokiem , a na wierzch narzucił jeansową kurtkę. Podwinięte rękawy idealnie eksponowały jego liczne tatuaże. Wyglądał na chłopaka pochodzącego z krajów arabskich. Pomachał mi ręką przed twarzą , w ten sposób ocucając.
- Ej , pytałem się o coś.
- Nie , nie mam. - otrząsnęłam się. Uśmiechnął się zalotnie po czym odszedł do jakiejś dziewczyny. Za pewne spytać się o to samo. Jezu...jaki on był przystojny. Chciałabym , żeby mój chłopak tak wyglądał. To chodzący ideał.
Na zajęciach nie mogłam się skupić na tańcu. Moje myśli ciągle wracały do tego chłopaka z stacji metra. Wykonując arabesque przewróciłam się. Wszystkie dziewczyny i pani Clara spojrzały na mnie śmiejąc się. Pomogły mi wstać.
- Przerwa ! - oznajmiła nam nasza trenerka. Chwyciłam butelkę z wodą i upiłam łyka. Podeszła do mnie Violetta i Nicole. One zawsze trzymały się razem.
- O czym ty tak myślisz ? - spytała z ciekawością Nicole. Roześmiałam się maskując , zaskoczenie , bo nie wiedziałam co ja mam jej odpowiedzieć.
- O niczym. Po prostu mi nie wyszła ta figura i tyle.
- Taa na pewno. - westchnęła Viola , wyczuwając to , że kłamię jak najęta. A co ja jej miałam powiedzieć ? "Spotkałam na stacji chłopaka i on się mnie spytał o papierosy , a ja po prostu się na niego gapiłam , a teraz nie mogę przestać o nim myśleć , bo był tak cholernie seksowny." Tak. Zdecydowanie lepiej , było nic nie mówić.
- Przyznaj o chłopaku. - powiedziała lekko drwiącym tonem Nicole.
- Możliwe. - odpowiedziałam wymijająco. Widocznie to im wystarczyło , bo zostawiły ten temat w spokoju i zaczęły rozmowę o piątkowej imprezie u Kaylii. Kaylę uznawałam za najlepszą przyjaciółkę , tylko taką prawdziwą , a nie tak jak Isabelle. Jej można było ufać , a Izzy no nie za bardzo. Zaczęłyśmy znowu zajęcia. Już nie myślałam o chłopaku , ale czułam , że go jeszcze spotkam. Wszystko wychodziło mi perfekcyjnie. Czułam się świetnie. Zazwyczaj po balecie byłam pozytywnie nastawiona do świata. Zdecydowanie należało to do moich ulubionych zajęć. Po skończonych zajęciach poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w spódniczkę , którą miałam w szkole. Wszystkie trzy wyszłyśmy razem spod pryszniców. Wyglądało to komicznie. Zawsze zostawałyśmy w szatni ostatnie. Inne dziewczyny szybko się przebierały i niemal natychmiast wychodziły , a my musiałyśmy wziąć prysznic i wygłupiałyśmy się. Związałam włosy w kitkę i przejrzałam się w lustrze. Całkiem nieźle wyglądałam. Razem wyszłyśmy ze studia. One mieszkały kilka ulic dalej ode mnie , więc jechałyśmy metrem w tą samą stronę. Z Nicole chciałyśmy udać się w tamtym kierunku , ale Viola nas wyprzedziła i zagrodziła drogę.
- Co jest ?
- Bo wiecie.....mój znajomy po nas przyjedzie. Jeśli nie macie nic przeciwko.
Położyłam ręce na biodrach robiąc minę jakbym się zastanawiała. Po czym rzuciłam się jej na szyję z wdzięcznością.
- Ratujesz mnie przed tym smrodem ! Kocham cię ! Kocham cię ! - strasznie się cieszyłam. Za to Nicole stała w miejscu rzucając nie pewne spojrzenia Violii. Obie to zignorowałyśmy. Wzięłyśmy się pod ręce i zawróciłyśmy. Wyciągnęłam telefon i napisałam mamie , że wrócę wcześniej. Gdy Viola zobaczyła niedaleko zaparkowany samochód rzuciła się biegiem w tamtą stronę jednocześnie nas puszczając. Z tej odległości nie widziałam tego chłopaka , ale widziałam jak ona rzuca się na niego , a on ją całuje.
- Znasz go ? - zwróciłam się do Nicole.
- Nie , ale z jej opowiadań wiem , że oznacza kłopoty.
- Przekonajmy się czy dobrze go oceniłaś.
Po chwili znalazłyśmy się przy nich. Chłopak obejmował Violę w talii ,a na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Przeleciałam po nim wzrokiem i z opóźnieniem zdałam sobie sprawę , że to chłopak ze stacji metra.
- To Ismael. Spotykamy się od dwóch tygodni. - przedstawiła nam go blondynka.
- Hej. - rzucił Isamel mi i Nicole. Przejechał po mnie wzrokiem. - my się już chyba poznaliśmy.
Uśmiechnął się zadziornie. Zaniemówiłam , przez co oboje z Violą się roześmiali. Otworzył nam drzwi do samochodu. Posłusznie wsiadłyśmy. Odjechaliśmy z piskiem opon. Miałam tylko nadzieję , że dotrę do domu w jednym kawałku.
Od Autorki : Ten rozdział pisałam dla mojej najlepszej przyjaciółki Karuu <3. Jest to przedwczesny prezent na święta dla niej. Mam nadzieję , że spodoba wam się historia , którą chce opowiedzieć ;) Wesołych Świąt ! ;)
sobota, 20 grudnia 2014
Prologue
Obudziło mnie mocne potrząsanie. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam zaniepokojoną matkę nade mną. Chciałam spytać o co chodzi , ale nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. Przerażał mnie jej wyraz twarzy. Zamiast zadawać zbędne pytania wstałam z łóżka i się szybko ubrałam tak jak tego chciała. Chwyciła mnie na ręce , chociaż miałam dziewięć lat i wybiegła z domu. Niedaleko naszego mieszkania był zaparkowany ciemny samochód , do którego teraz biegłyśmy. No raczej mama biegła , bo ja wciąż byłam na jej rękach. Gdy tylko wsiadłyśmy do auta ruszyło z piskiem opon. Nie wiedziałam kto kierował pojazdem , ale podczas tej podróży bałam się bardziej o swoje życie niż kiedykolwiek. Z oddali słychać było wycie syren policyjnych. Z ciekawości odwróciłam się do tyłu przez co zostałam skarcona przez moją mamę , która rozmawiała szeptem z kierowcą. Nie mogłam wytrzymać już tej nie wiedzy. Nie dość , że zostałam wyciągnięta z łóżka w środku nocy to jeszcze nikt nic mi nie chciał powiedzieć. Postanowiłam zapytać. Zawsze byłam ciekawskim dzieckiem.
- Mamusiu co się dzieje ?
Spytałam najbardziej niewinnym i przerażonym tonem na jaki było mnie stać. Na początku myślałam , że po prostu udało mi się tak brzmieć , bo jestem bardzo śpiąca i zdezorientowana , ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego , że na prawdę byłam przerażona całą tą sytuacją. Matka odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
- Nic skarbie nic. Śpij sobie to tylko wycieczka. Nie martw się.
Coś w jej tonie bardziej mnie zaniepokoiło. Wycieczka ? W środku nocy ? Postanowiłam sobie odpuścić , bo pewnie mama i tak nic mi nie powie. Przetarłam oczy i ułożyłam się wygodniej w siedzeniu. Późna pora sprawiła , że zasnęłam w mgnieniu oka , chociaż nigdy nie zdarzyło mi się zasnąć w samochodzie podczas podróży.
Po dwóch dniach podróży samochodem wreszcie dotarliśmy tam gdzie jechaliśmy. Wysiadłam z auta , żeby rozprostować nogi. Powietrze było przyjemne. Ciepłe. Z małym opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego , że jest noc , a tak ciepło jak teraz na pewno nie jest w Nowym Jorku o tej porze roku. Wystraszona spojrzałam na mamę , która właśnie do mnie podchodziła. Uśmiechnęła się lekko , ale widziałam smutek wymalowany na jej twarzy. Coś było na rzeczy wiedziałam to. Nagle coś niedaleko od nas wybuchło i zobaczyłam postać z pistoletem. A za nią jeszcze kilku mężczyzn. Chyba było ich pięciu. Matka popchnęła mnie do ciemnego zaułka. Uklęknęła przy mnie i odgarnęła włosy z czoła.
- Cokolwiek by się działo pamiętaj zawsze o mnie. Dobrze ? Obiecaj mi , że nigdy mnie nie zapomnisz , bo ja zawsze będę pamiętała Ciebie. Ukryj się dobrze , z samego rana przyjdzie po ciebie pewna pani pójdź z nią. Tam będziesz bezpieczna kiedy przyjdzie na to czas wrócę po ciebie. - łzy spływały wodospadem po jej policzkach , a ja czułam jak w moim gardle rośnie wielka gula i łzy napływają mi do oczu. Jednak nie spłynęły , po moich zaróżowionych policzkach. Rodzicielka spojrzała jeszcze w stronę zbliżających się mężczyzn. Pocałowała mnie w czoło i mocno przytuliła po czym wepchnęła mnie głębiej w zaułek tak , żebym była nie widoczna. Kiedy odchodziła rozpłakałam się pomimo moich starań. Jedyne dźwięki jakie usłyszałam to był śmiech facetów i krzyk mojej matki. Nie wiedziałam co jej robią , ale czułam , że to było coś strasznego. Wolałam nie zaglądać. Jednak wszystkie dźwięki szybko ustały i zostałam sama w tych ciemnościach. Rano miała przyjść po mnie jakaś kobieta. Czekałam , więc na nią ze zniecierpliwieniem. Czas dłużył się niemiłosiernie i gdyby to nie moja matka mnie o to poprosiła dawno już bym sobie stąd poszła. Zostało mi już tylko czekać. Tik tak tik tak.Powtarzałam w myślach.
piątek, 19 grudnia 2014
Characters
1.Kayla Richards "śmiejecie się ze mnie , bo jestem inna. Ja śmieję się z was bo jesteście tacy sami" |
2.Jason Woodley "Jeśli się cofasz to tylko po to by wziąć rozbieg" |
3.Avalon Mills "świat nie musi mieć sensu. Sens rodzi się wraz z twoją wyobraźnią"
4.Layla Davidson
"Szlachetny człowiek wymaga od siebie ,
prostak od innych"
5.Ismael Hariri "Zastanawiam się czy niektórzy ludzie rodzą się wredni czy tę cechę nabywają z wiekiem" 6.Jonathan Anderson "W życiu bowiem istnieją rzeczy , o które warto walczyć do samego końca" 7. Nerezza Morgan "Rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać" 8. Tyson MacKenzie "Każdy ma ją , każdy ma siłę z wiarą możemy przebić ten mur pokonać największą z gór" 9.Isabelle West "Upadam , żeby powstać" |
10. Violetta Caistairs
"Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą
nawet te , które przegraliśmy"
11. Nicole Khan
"Nie trać czasu na wyjaśnienia , ludzie i tak
słyszą to co chcą"
Subskrybuj:
Posty (Atom)