Isamel odwiózł nas do domów. Na szczęście udało mi się wrócić w jednym kawałku. Nic nam nie zrobił , ani nic , więc chyba nie był aż taki zły jak mi się wydawało. Gdzieś w głębi nadal wiedziałam , że oznacza kłopoty , ale jednak przyjaźnił się z moją przyjaciółką , więc nie mogłam mieć aż takich zastrzeżeń co do niego. Minął od tego wydarzenia tydzień. Codziennie robiłam to samo : wstawałam , uczyłam się , chodziłam na balet i jeździłam tym śmierdzącym autem. W środę spytałam Violii czy jej chłopak nie mógłby po nas przyjechać. Powiedziała , że wyjechał na kilka dni. Byłyśmy skazane na metro. Dziś miała się odbyć impreza u Kaylii. Gdy tylko wstałam napisałam SMS-a do Nicole czy nie chciałaby iść ze mną do galerii , bo jakąś ładną kieckę. Moja szafa zapełniona była po brzegi pięknymi kreacjami na imprezy , ale żadna nie pasowała do tematu imprezy. Tak , tak Kayla wydawała imprezę tematyczną. A tematem okazał się być "BRONX". Nie wiem , dlaczego akurat chciała zorganizować imprezę taką jakie odbywają się w tej okropnej , opuszczonej przez Boga dzielnicy. Przecież to nie miało sensu.Wstęp był od dwudziestego - pierwszego roku życia , ale skoro to był Bronx wpuściliby tam nawet dwunastolatkę , ale musiałaby być odstawiona. Więc , pewnie brunetka pomyślała , że fajnie by było zorganizować coś w tamtych klimatach. Taka była , co ja na to poradzę. Pierwszą moją poranną czynnością , był gorący prysznic. Tak , to zdecydowanie moja ulubiona czynność. Szybko się umyłam , ponieważ spieszyłam się do galerii. Ubrałam się na szybko nawet nie patrząc co zakładam. Nie jedząc śniadania wyszłam z domu tylnymi drzwiami , tak żeby moi rodzice nie wiedzieli gdzie idę. Nie lubili puszczać mnie samej do galerii. Twierdzili , że chodzi tam dużo niebezpiecznych ludzi. Rozumiecie ? Nie mogłam wyjść sama nawet do galerii , bo niby było tam niebezpiecznie , a metrem to musiałam jeździć ! Logika rodziców. O dzisiejszej imprezie też im nie wspomniałam , powiedziałam tylko , że idę do Kaylii robić zadanie z matematyki i zostanę u niej na noc. Mama nie znosiła Kaylii. Twierdziła , że za bardzo wyzywająco się ubiera , za mocno maluje , a w szczególności nie znosiła licznych kolczyków dziewczyny. Tato za to nie przepadał za Isabelle , ponieważ według niego ma nie ciekawy charakter i wpędzi mnie w kłopoty. Jedynymi przyjaciółkami , które rodzice oboje tolerowali to Nicole i Viola. Chociaż gdyby dowiedzieli , się o chłopaku drugiej z powyżej wymienionych zabroniliby mi się z nią widywać. Mogłam być tego pewna. Podróż minęła mi dość szybko. Piętnaście minut później , byłam już przy fontannie i czekałam na przyjaciółkę. Długo nie czekałam zjawiła się kilka sekund po moim przyjściu. Nie przytuliłyśmy się na powitanie. Właściwie z Nicole nigdy się nie przytulałam. Nie wiem czy ona tego nie lubiła czy nie byłyśmy ze sobą tak bardzo zżyte. Ona i Viola chodziły do jednej szkoły , mieszkały na jednej ulicy , znały się od zawsze , a ja poznałam je dopiero na balecie. Może , dlatego. Ruszyłyśmy do sklepów. Przetrząsałyśmy wszystkie markowe ciuchy i mierzyłyśmy to co nam się spodobało. Jednak nie znalazłam niczego co by pasowało do tematu imprezy.
- To jest jakaś katastrofa. - usiadłam zrezygnowana na wysokim stołku. Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy coś zjeść.
- Mi to mówisz ? Kompletnie nie wiem w co mam się ubrać ! - wyrzuciła sfrustrowana ręce w górę. - to jakaś porażka. Nie ma tu , żadnego sklepu , który miałby jakąś skąpą kieckę i wyzywające szpile.
- Z tego co wiem na Bronxie nie noszą szpilek. - uśmiechnęłam się krzywo. Mieszkałam tam kiedyś , ale nie dużo pamiętałam miałam pięć lat. Widywałam na ulicach dziewczyny , ubrane jak panie lekkich obyczajów , ale żadna nie nosiła szpilek. Po prostu nikogo nie było stać na takie luksusy.
- Jak to nie ? - Zdziwiła Cole. Rozśmieszyła mnie jej ta nie wiedza.
- No tak po prostu. Nie stać ich na to. No chyba , że wiesz.... - nachyliłam się nad stołem i dałam jej znak , żeby zrobiła to samo. Ściszyłam głos do szeptu , żeby nikt po za nami tego nie usłyszał. - mają chłopaków , którzy kradną i dają im to w prezencie.
Spojrzała na mnie zszokowana. Nie wierzę , że stamtąd skąd pochodziła nikt nie kradł. W Nowym Jorku zdarzało się to aż za często. Gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy na dalsze poszukiwania. Ciągle tylko to samo , piękne wieczorowe suknie do kostek z głębokimi dekoltami. Połowa mojej garderoby składała się z takich kreacji. Gdybym miała zamiar włożyć coś takiego na siebie nie musiałaby wymykać się z domu. Ciekawe czy rodzice odkryli , że zniknęłam. Jak na zawołanie zadzwonił mój telefon. Jednak to nie mama dzwoniła. Tylko mój starszy przyrodni brat Isaac. Westchnęłam i odebrałam.
- Czego chcesz , braciszku ? - wysiliłam się na miły ton. Wiedziała po co dzwoni. Pewnie mama mu kazała , bo od niej bym nie odebrała. I miała rację. Nie pierwszy raz tak było. Dziś postanowiła się wysłużyć moim bratem.
- Słyszałem , że nie ma cię w domu. Mama szaleje z niepokoju. Lepiej szybko wracaj. - wywróciłam oczami i odeszłam kawałek od Nicole , tak żeby nie słyszała o czym rozmawiam.
- Jestem w galerii. Nic mi nie grozi. Przecież tu nikogo nie mordują. Mama ma paranoje zapomniałeś ? Chcę tylko kupić sobie jakieś fajne ciuchy na imprezę u Kaylii. - zapanowała chwila ciszy. Chyba trawił to co właśnie mu powiedziałam.
- Mama mówiła , że będzie rozwiązywać zadania z matmy....
- I ty w to wierzysz ? - przerwałam mu nico zirytowana. Wydał z siebie głośne westchnięcie.
- Dobra. Przekonam ją , że nic ci nie grozi ,a potem po ciebie przyjadę z Tolą , jasne ?
Mruknęłam cicho , co oznaczało , że tak po czym się rozłączyłam. Nie rozumiałam o co mamie chodziło , że w publicznych miejscach grozi mi niebezpieczeństwo. W takim razie nie powinnam też chodzić do szkoły , prawda ? Szkoła to też miejsce publiczne , ktoś z łatwością mógłby mnie tam zabić. Wróciłam do przyjaciółki , która rozpromieniona przeglądała się w lustrze. Ogarnęłam ją wzrokiem od stóp do głów kiedy odwróciła się do mnie , żebym mogła jej doradzić. Przymierzała właśnie , złote rurki i czarny top , który odsłaniał jej idealny brzuch. Pasowało to i do jej fryzury i do jej urody.
- I jak ? - zapytała , ciągle nie mogąc się na siebie na patrzeć.
- Znakomicie. Na twoim miejscu bym to kupiła. Lepiej chyba nie możesz wyglądać. - obdarzyła mnie tym swoim szerokim uśmiechem i poszła przebrać w swoje normalne ciuchy. Gdy wyszła popatrzyła na mnie znacząco.
- Nie wyjdziemy stąd dopóki sobie czegoś nie wybierzesz. Przecież nie musisz wyglądać tak jak te z tej okropnej dzielnicy w Nowym Jorku. Taki jest tylko temat. Chodź pokaże ci coś ładnego.
Chwyciła mnie za rękę i pognałyśmy do działu z różnymi ciuchami wyjściowymi. Nie znalazłam nic co by do mnie pasowało , więc odpuściłam sobie dalsze poszukiwania. Nicole zapłaciła i wyszłyśmy ze sklepu. Napisałam do Isaaca , że może po mnie przyjechać. Pół godziny później szedł w naszą stronę.
- To widzimy się na imprezie. - rzuciłam jej na pożegnanie i wyszłam bratu na przeciw. Przytulił mnie od razu jak tylko byliśmy siebie na tyle blisko , żeby móc się dotknąć.
- Zabiją mnie jak wrócę do domu ?
- Nie. Mama stwierdziła , że to chyba nic takiego. Masz pozwolenie na wyjścia do kina i na zakupy.
Oczy zaświeciły mi się z radości. Tak się cieszyłam , że o mały włos , go nie udusiłam.
- Dobra , okej , okej. Wiem , że jestem cudowny , ale mnie dusisz.
Puściłam go ze śmiechem. Był jedyną osobą , którą znałam dłużej niż wszystkich moich przyjaciół. Mogłam mu bezgranicznie ufać. Najbardziej właśnie ufałam mu i Kaylii. Ich znałam najdłużej i za nic w świecie bym ich nie zostawiła.
Zajechaliśmy pod dom. Jechało się strasznie długo , ponieważ były ogromne korki. Nigdy jeszcze nie stałam dwie godziny w korku. Jednak były tego też dobre strony , porozmawiałam sobie z Isaaciem , pośpiewałam...pożegnaliśmy się i odjechał. Stałam jeszcze chwilę na podwórku i zdecydowałam się wejść do domu. Mama leżała na kanapie wyciągnięta czytając jakieś czasopismo. Usiadłam na fotelu na przeciwko niej.
- Jak minęło ci popołudnie ?
- A byłam na zakupach , a tobie córciu kupiłaś sobie coś ? - odrzekła nie odrywając ani na chwile wzroku od gazety.
- Nie. - zasmuciłam się. Chwila chwila....co ona powiedziała , że była gdzie ? Na zakupach ? I wtedy zrozumiałam. Isaac tylko odwrócił moją uwagę. Mieli to wszystko zaplanowane. Złość zalała mój umysł z każdej strony.
- Śledziłaś mnie ! - wykrzyknęłam. Byłam pewna , że słyszała każde słowo , które padło podczas mojego dzisiejszego wypadu.
- Skarbie... - odłożyła pismo i zwiesiła ręce. Nie no , to już była przesada.
- Wiesz co ?! Nie wiem o co ci do cholery chodzi , że nie mogę wyjść nigdy ze znajomymi jak normalna nastolatka ! Chce w końcu żyć jak inni ! Dlaczego ty mi to robisz !?
- Posłuchaj , boję się , że ktoś skrzywdzi moje maleństwo. Zobaczysz jak to będzie jak będziesz miała swoje dzieci.
- Mamo..mam prawie siedemnaście lat. Błagam pozwól mi normalnie żyć. - złość przerodziła się w rozpacz. Może matka nie miała do mnie zaufania i dlatego nie chciała , żebym wychodziła bez jej opieki. Co ja takiego zrobiłam ? Nigdy nie pyskowałam , zawsze słuchałam się rodziców... - czemu mi nie ufasz ?
Targał mną szloch. Objęła mnie ramionami , a ja wtuliłam się w jej pierś. Kochałam mamę , mimo to że nie pozwalała mi praktycznie na wszystko. Głaskała mnie po włosach i uspakajała.
- Ufam ci Layla. - wyszeptała. - co powiesz na taki układ ? Ty będziesz zajmować się częściej psem , a ja pozwolę ci na wszystko co zechcesz. Może faktycznie mam paranoje. Najwyższy czas z tym skończyć. - nie mogłam nic powiedzieć. Chciałam jej podziękować , że wreszcie mogę być wolna , ale nie mogłam z siebie wykrztusić ani słowa. Ta wolność mi się należała. Faktycznie mogłabym się częściej zajmować moim psem. Pokiwałam głową , że zgadzam się na ten układ. Przy yorku chyba nie ma aż tyle roboty. Po za tym "czasami" mogę się z nią pobawić.
- To , wiesz już w co się ubierzesz na imprezę ? - podjęła temat. Pokręciłam zrezygnowana głową.
- Byłam dziś chyba w każdym sklepie w tym centrum i nie znalazłam nic co by nadawało się na tą imprezę. Za trudny ten temat wymyśliła.
- Widzisz jednak dobrze , że poszłam na zakupy cię śledzić. Idź do swojego pokoju.
Od razu gdy tylko to wypowiedziała pomknęłam na górę do swojego królestwa. Na łóżku leżało ogromne , różowe pudełko. Przysiadłam na brzegu i uniosłam pokrywę. Moim oczom ukazała się ciemna , krótka sukienka ozdobiona złotym zamkiem przy prawej ręce. Zamek ciągnął się , aż do ud. Czyli tam dokąd sięgała kiecka. Była piękna. Przyglądałam się jej przez chwilę po czym zauważyłam , że nie wzięłam wszystkiego z pudła. Na dnie leżały jeszcze długie czarne kozaczki na obcasie. Spojrzałam wymownie na rodzicielkę stojąca w drzwiach.
- Tam nie noszą obcasów.
- Cóż widocznie twój chłopak je dla ciebie ukradł. - odparła. Zaśmiałyśmy się głośno. Ta impreza będzie wspaniała i coś czuje , że od teraz w moim życiu wszystko będzie układać się w zgodną całość.
Od Autorki : Hej ! Ten rozdział był pisany długo i musiałam , wszystko przemyśleć. Liczę na pozytywne i negatywne komentarze. Dedykuję rozdział mojej Nicole I. kocham cię ! Szczęśliwego nowego roku ! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz