Od: Plotkareczki Izzy
"Współczuje ci, ale wiedziałam, że tak będzie. Masz czego chciałaś. Kocham.
Miałam ochotę jej przyłożyć. Gdy wybiła siódma zeszłam na dół wiedząc, że mama nie zdąży mi wcisnąć śniadania.
- Dzień dobry. - przywitałam ją jednych z tych pięknych, wymuszonych uśmiechów.
- Dzień dobry córeczko. Czemu wróciłas wczoraj tak późno?
- Coś mnie zatrzymało.
- A mogę wiedzieć co? - jedną rękę położyła na blacie a druga oparła na biodrze. O nie, ona już nie odpuści. Ale nie miałam zamiaru jej się zwierzać.
- Coś. - powtórzyłam z nadzieją, że się odczepi, ale nie ona musiała drążyć to dalej.
- Jak ten "coś" ma na imię?
- Już nie ma. - odcielam się.
- Czyli był ktoś?
- Mamoo.. - powiedziałam stanowczo przeciągając "o".
- Uprawialiście seks?
- Zdradził mnie.
- Ale spaliście ze sobą? - drążyła jakby najważniejszy był seks.
- Czy ty słyszałas co ja powiedziałam? Mój chłopak mnie zdradził! Mam ci to przeliterowac czy jak?! - straciłam nad sobą kontrole i rzucilam o podłogę szklanką, która trzymałam w ręce.
- Layla uspokój się! Przykro mi, że tak się stało, ale to nie upoważnia cię do takiego zachowania! Posprzątaj to teraz. - podała mi zmiotke i szufelke. Prychnelam cicho. Odłożyłam to na blat i chwyciłam swoją torbę.
- Myślałam, że przyjmiesz się tym, ale dla ciebie liczy się tylko to czy jestem dziewicą. - Rzucilam ze łzami w oczach po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Dzwonek na przerwę był moim wybawieniem. Właśnie w tym momencie, kiedy pani Maths chciała wziąć mnie do tablicy rozbrzmiał dzwonek. Głupi ma zawsze szczęście i tyle. Szukałam Kaylii po całej szkole i nie mogłam jej znaleźć. Byłam dosłownie wszędzie. Na hali, na podwórku, w damskiej toalecie w sumie byłam nawet w męskiej, bo kto ją tam wie. Jednak nigdzie jej nie znalazłam. Przystanelam przy oknie opierając ręce na parapecie. Przeczesałam włosy. Ok, angielski to moja przedostatnia lekcja czyli, że za mniej niż dwie godziny będę zmuszona wrócić do domu. Bolało mnie zachowanie mojej mamy. Wystarczyło by zwykłe przytulanie, a nie to co ona odstawiła. Dla niej liczyło się jedynie to czy się puszczam. Po tym co się stało płakałam cała drogę do szkoły, a ludzie w metrze gapili się na mnie jak na dziwoląga. Przestałam tak prawie cała przerwę. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Zaczerwienione oczy, spuszczona głowa, rozczochrane włosy. To wszystko sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Nagle ktoś lekko szturchnął mnie w ramie.
- Co jest? - Kayla jak zawsze od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Uśmiechnełam się. Na nią zawsze można było liczyć. No prawie zawsze, ale to już możemy pominąć.
- Kłótnia z matką.
- Powiedziałaś jej o tym, prawda?
- Nie miałam wyboru, gdybym jej nie powiedziała pewnie bym dostała karę.
- Będzie dobrze. - pogłaskała mnie po plecach. Próbowała mnie pocieszyć, ale z marnym skutkiem.
- Layla! Layla!
Słysząc swoje imię od razu spojrzałam w stronę osoby wołającej mnie. Była to jakaś dziewczyna z drugiej klasy. Nie znałam jej imienia, ale wiedziałam, że to jedna z koleżanek Derecka.
- Tak? - starałam się być uprzejma. Nie wyszło.
- Musisz pójść ze mną.
- Po co? - zapytałam zdezorientowana.
- Bo musisz. Wytłumacze ci po drodze.
Chciałam ruszyć za nią, ale Kayla złapała mnie za nadgarstek.
- Ona nigdzie nie idzie. Znam wasz plan. Chcecie ją upokorzyć, bo zostawiła waszego ukochanego kolegę Derecka. To takie żałosne.
- Bo rzuciła go jakby nigdy nic dla niej nie znaczył! On był z tobą taki szczęśliwy. - wzdrygnelam się na te słowa przysyłając oczy.
- On nie jest święty. Zdradził ją z jakaś plastikową blondyneczką na jej oczach, a ty go jeszcze bronisz. To takie żałosne. - kontynuowała Kayla. W takich kłótniach zawsze wygrywała. Szatynka zamilkła na chwile szukając słów, które skłonią mnie do pójścia z nią. Po chwili przerwała ciszę między nami, a to co usłyszałam wbiło mnie w ziemie.
- Pociął się przez ciebie.
- Co za cipa. - skomentowała moja ukochana przyjaciółka.
- Nie czujesz się winna?
Stałam tam z zamkniętymi oczami nie wiedząc co zrobić. Teraz na pewno z nią nie pójdę. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle i nie chciały opuścić moich ust. Nagle zadzwonił mój telefon. Otworzyłam oczy. Jonathan. Moje serce zamarło. Czego on chciał? Pobiegłam szybko do damskiej na dół i zamknęłam się w kabinie. Dopiero wtedy odebrałam.
- Myślałem już, że nie odbierzesz. - usłyszałam jego seksowny, zachrypnięty głos.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Spotkać się.
- Jestem w szkole.
- No i co z tego? Urwij się.
- Łatwo ci mówić. - westchnęłam poirytowana.
- Podjade po ciebie.
- Nie, nie mogę tego zrobić. Spotkajmy się po moich lekcjach. - o Boże co ja robię. Chyba postradałam zmysły, że mu to zaproponowałam.
- Podaj adres.
Powiedziałam mu gdzie co jest i pożegnaliśmy się. To spotkanie mogło odmienić wszystko co do tej pory mi się przytrafiło. Wychodząc z toalety myślałam o tym co zrobię kiedy po mnie przyjedzie. Przynajmniej zabierze mnie zdała od tego koszmaru zwanego moim życiem i mojej bipolarnej matki. Może jednak wszystko będzie dobrze?
Od Autorki: A więc tak kochani. Życzę wam ciepłych, rodzinnych świąt i dobrego jedzenia. Wreszcie doczekaliśmy się szósteczki. Mam nadzieje, że rozdział nie jest aż tak kiepski jak mi się wydaje. Pozdrawiam mojego/moją askową/askowego fana/fankę. Ujawnij się w końcu 💖💖👌